Człowiek najbardziej zbliża się do siebie samego, gdy osiąga powagę dziecka przy zabawie*
Człowiek
Posiadaczka karty mocy
Jedna z 12 generałów zodiaku
Pracuje dla niejakiego Xeroboya
"W dniu wejścia Słońca do znaku Wagi zaczyna się kalendarzowa jesień.
Doba podzielona jest wtedy na dwie równe części: nocną i dzienną. Stąd
też Waga stała się symbolem powszechnej równowagi. Ludzi urodzonych w
tym znaku cechuje idealizm, poczucie sprawiedliwości, spokój, harmonia i
ład. To mistrzowie dyplomacji, nie znoszą walki, rywalizacji i
konfliktów, a sporne sprawy rozwiązują w sposób ugodowy i pokojowy.
Wiedzą, że życie jest zbyt krótkie, aby marnować czas na
nieporozumienia. Wagi są pełne wdzięku i elegancji, często urodziwe.
Mają nienaganne, arystokratyczne maniery, doskonały gust i wyczucie
piękna. Ujmują innych swoją niewymuszoną grzecznością, rzadko spotykaną
tolerancją i wielkodusznością."
Co nieco:
Niewiele wiadomo o jej faktycznym pochodzeniu. Sama o sobie mówi, że urodziła się w Ruchomym Miasteczku Beldurra, oraz, że uczęszczała do Akademii, im. Bułhakowa, przed podjęciem pracy dla Xeroboya, ale niewiele osób jej wierzy, gdyż nikt przy zdrowych zmysłach nie ufa ludziom, pracującym dla pana X. Spokojna, zrównoważona osóbka, o dużym poczuciu humoru. Nawiązywanie kontaktów i zdobywanie najróżniejszych informacji nie stanowi dla niej najmniejszego problemu. Jest posiadaczką stałej karty mocy, dającej jej nadludzką siłę. Jest też mistrzynią walki wręcz, ale jej umiejętności niezwykle rzadko mogą ujrzeć światło dzienne. Rzadko kiedy wdaje się w bójki, woli załatwiać swoje sprawy pokojowo, dyplomatycznie i spokojnie. Dusza towarzystwa, szczególnie po kilku głębszych, jednak konwersacja, którą prowadzi zazwyczaj jest błaha i swobodna. Lubi flirtować, bawić się, jednak nie znosi mówić o sobie. Jest o wiele lepszą słuchaczką, jeśli chodzi o sprawy osobiste, czy słuchanie o czyjejś przeszłości. Posiada niesamowicie silny charakter, trudno ją złamać, bywa złośliwa. Jeśli się zdenerwuje, potrafi przegadać samego diabła. Podobno.
Xeroboy i 12 zodiakalnych generałów:
Stosunkowo niewiele wiadomo o samej idei istnienia owej grupy, a jeszcze mniej o ich chlebodawcy.
Zwykło się mówić, że pan X miał niegdyś ścisłe powiązania z radą starszych, ale nagły konflikt zakończył ich współpracę. Są to jednak tylko głośne pogłoski, na temat których nikt z zainteresowanych stron nigdy się nie wypowiedział. Wiadomo jedynie, że każdy członek organizacji ma zakaz wchodzenia w konflikty, z ludźmi pracującymi dla członków Rady Starszych. Obecnie organizacja zajmuje się jedynie zbieraniem informacji o odległych landach, rzadziej zatrudniani są jako najemnicy, rozwiązując lokalne konflikty, pomiędzy klanami lub małymi miastami. Prawdziwe intencje, ani cele organizacji nie są znane, nawet samym jej członkom, jednak wierzą oni w dobre intencje Xeroboy'a, który jest ponoć osobą godną zaufania.
Dwunastu zodiakalnych generałów, to nic innego, jak grupa osób, złożonych z niezwykle silnych jednostek, przewodniczących mniejszym oddziałom ludzi, pracujących dla Xeroboy'a. Każdy z nich posiada imię, nadane na podstawie zodiakalnych znaków astrologicznych. Charakterystyczną ich cechą, jest noszenie czarnego płaszcza z szerokim kapturem, często narzuconym na głowę. Charakterystyczną cechą każdego członka zespołu Xeroboy'a, są wytatuowane czarne "X" na zewnętrznej stronie dłoni i po tym zazwyczaj się ich rozpoznaje.
Spokojni, nie wchodzący w konflikty z otoczeniem, jednak z powodu wielu ważnych informacji oraz nieufności niektórych jednostek, wobec ich zamiarów często stają się celem, dlatego stale muszą mieć się na baczności. Każdemu z dwunastu generałów towarzyszy mityczne stworzenie, podarowane im przez bosa.
Troszkę więcej:
- Ukrywa swoje prawdziwe imię, jak i wiek. Na oko ma 23 lata;
- Ma 164 cm wzrostu;
- Lubi spędzać czas na świeżym powietrzu i to tam najczęściej można ją spotkać;
-Uwielbia słodkie przekąski;
- Zawsze w podróży towarzyszy jej szkarłatnopióry feniks, Garuda. Ptak o złotym dziobie, szponach i ogonie, którego łzy potrafią leczyć. zazwyczaj podróżuje na ramieniu dziewczyny, lub szybuje nad jej głową;
- Po jednej z walk, straciła słuch w lewym uchu;
- Zazwyczaj, chcąc uniknąć bójek, zakłada na ręce czarne rękawiczki, ukrywające jej wytatuowane "X" na dłoniach.
- Zawsze w podróży towarzyszy jej szkarłatnopióry feniks, Garuda. Ptak o złotym dziobie, szponach i ogonie, którego łzy potrafią leczyć. zazwyczaj podróżuje na ramieniu dziewczyny, lub szybuje nad jej głową;
- Po jednej z walk, straciła słuch w lewym uchu;
- Zazwyczaj, chcąc uniknąć bójek, zakłada na ręce czarne rękawiczki, ukrywające jej wytatuowane "X" na dłoniach.
* Heraklit.
[Witam serdecznie.]
[witamy w naszych szeregach. Zacząbym wątek, ale do tego potrzebna mi mała informacja. Gdzie dziewczyna uwielbia przebywać. Jakieś charakterystyczne miejsce, jakaś kraina, albo np Zamokra...]
OdpowiedzUsuń[Cześć i czołem. Mam pewien pomysł na wątek, jednak muszę wiedzieć czy Twoja postać byłaby skłonna do przybycia do Ośrodka? Mogłaby na przykład przyjść tam z czystej ciekawości albo z chęci pomocy. Resztę dałoby się jakoś wykombinować.]
OdpowiedzUsuńJade
Ośrodek był pogrążony w nienaturalnym, cichym spokoju. Pacjenci zachowywali się wyjątkowo monotonnie, mrucząc do siebie o rzeczach zupełnie nieistotnych i niezwiązanych ze sobą. Jadeite została posadzona na fotelu przy oknie. Wpatrywała się w przestrzeń przed sobą bez najmniejszego poruszenia. Dolna warga drżała lekko. Czerwone kosmyki były w zupełnym nieładzie. W pobliżu, na podłodze siedział sfinks, delikatnie chrobocząc o ścianę resztkami pazurów, a zaraz obok niego dwie lalki układały domek z kart, który rozpadał się co jakieś dziesięć sekund.
OdpowiedzUsuńWłaściwie rzadko można było tu gościć kogokolwiek z zewnątrz, pomimo usilnych prób personelu, dzięki którym istoty przekonałby się do jego podopiecznych. Nawet wystawianie ich niczym przedstawienie w centrum miasta, aby jakoś przekonać stworzenia i wzbudzić w nich chociaż gram sympatii nie wywoływało dobrych efektów, a nawet dawało odwrotny skutek.
OdpowiedzUsuńByć może pojawienie się obcych wywołało takie zachowanie pacjentów. Trudno jednak było stwierdzić z całą pewnością, w różne dni panowały tu różne nastroje. Chociaż wiele osób – a zwłaszcza opiekuni – twierdziło, że cisza była znacznie lepsza od powszechnej anarchii.
Z początku dziewczyna nie zareagowała na przybycie nieznajomej. Dopiero kiedy feniks usiadł na oparciu fotela, odwróciła w jego stronę głowę, jednak nie był to gwałtowny ruch. Przyglądała mu się przez chwilę, delikatnie przekrzywiając głowę.
– A wolny? Czy jest wolny? – powiedziała zupełnie nieoczekiwanie.
Jade
Nastąpiła nieprzenikniona noc. Wydawało by się, że była jedna z wielu, powtarzalna i nieciekawa noc. A jednak. Dokładnie na trzy godziny po zniknięciu słońca za horyzontem, zaplanowano ogromną galę na cześć Michaiła Bułhakowa, który obchodził tam swoje osiemsetne urodziny, nie tracąc przy tym weny twórczej. Miały zostać wystawione Dziady cz.2 i Mistrz i Małgorzata w szaleńczej improwizacji. Mówiono także, że wśród gości pojawiła się nawet sama Rada Starszych, a na sam koniec zaplanowano pokaz sztucznych meteorytów.
OdpowiedzUsuńWśród całej tej zabawy i samego Czterdzieści Cztery nie mogło zabraknąć. Nie tyle, dla pozyskania informacji i wykorzystania zaproszenia, a dla sztuki, której był wielkim fanem. Ubrał odświętny, zielony płaszcz i garnitur pod spód. Trudno było nie zauważyć jego obecności, trzymanego w zębach długopisu i kartki w zanadrzu. Gryzmolił coś tam raz po raz na świstku papieru, czekając na okazje. I przytrafiła się. Siedziała sama przy stoliku, zajmując się swoimi sprawami, co było dziwne wśród tylu zagadanych ludzi. Przysiadł się szybko, a na twarzy pojawił się uśmiech.
- Witam Madame.
Rozejrzał się odruchowo po sali, zanim jeszcze zdążyła mu odpowiedzieć. Nie lubił końcowych bankietów. Zbyt pokazowo, za duży przepych i co najważniejsze za duszno i zbyt wiele osób miał do upilnowania.
OdpowiedzUsuń- Tak, naprawdę piękna.
Spojrzał w górę, aby choć przez chwilę móc ujrzeć przezroczysty na tą sposobność, dach. Jego kąciki ust delikatnie drgnęły, pod napływem zachwytu. Za niedługo miał zacząć się pokaz sztucznych meteorytów. Podobno miały być one z waty cukrowej, ale w to niezbyt wierzył.
- Dlaczego zostawiono panią w takim miejscu samą, panno...
Czterdzieści Cztery naprawdę wolał sobie odpuścić tym razem alkohol.Czasem miał dla niego zaprawdę zgubne skutki. Tak więc pozostawało mu raz na jakiś czas raczyć się koktajlami z rabarbaru zmiksowanym z ludzkimi duszami.
OdpowiedzUsuń- Miło mi Cię poznać, Libro. - gdyby nie nosiła rękawiczek, zapewne ucałowałby ją w dłoń, ale zbytnio nie miał ochoty, na bliższe spotkanie jego ust z materiałem. - Mnie zwą Dinistrio. A kobiet nie zostawia się samych w takich miejscach, nawet jeśli nie ma się ochoty przychodzić w takie miejsca. Powinien zadbać o towarzystwo.
Uśmiechnął się, jak to miał w zwyczaju. Nie miał zamiaru się jej podlizywać. Mówił co sądził, a jak dziewczyna to odbierze, to już jej problem. Słysząc ostatnie słowa, westchnął cicho. Miała nieco racji w tym co mówiła, tym bardziej, że nie pojawił się na bankiecie ze swojej własnej, nieprzymuszonej woli.
- Samo przedstawienie było wspaniałe, jednak niezbyt przepadam za tłokiem. Zbyt dużo osób w jednym miejscu.
Uśmiechnął się pod nosem, słysząc jej słowa. Spodobało mu się podejście dziewczyny. Nawet nie zareagowała na jego bestialski wygląd, który powodował ciarki u reszty stworzeń. To dobrze. Rozejrzał się po sali nerwowo. Nie mógł tak po prostu wyjść z bankietu, ale postanowił nieco nagiąć swoje prawa.
OdpowiedzUsuń- Z przyjemnością dołączę.
Wstał od stołu, ukłonił się dość nisko i wysunął w jej stronę dłoń. Cieszył się, że dziewczyna zaproponowała wyjście na zewnątrz. Wiele osób wolało zostać w środku (nawet jeśli sporo mieli przegapić) dla własnej wygody. W końcu w ogrodzie nie podawano szampana, a noc nie należała do najcieplejszych, z czego ogromnie się radował. Gdy dziewczyna podała mu dłoń, usłyszał za sobą nerwowe głosy gości i odgłosy zawieruchy. Wyprostował się jak struna i zerknął za ramię. W jednej chwili stworzenia za nimi przewróciły się, jak kostki domina, popychając przy okazji Czterdzieści Cztery, który prawie nie stracił równowagi. Przez salę, w ich stronę przeszadł zimny wiatr, który najwyraźniej był wszystkiemu winien.
- Thor, co ty do cholery wyprawiasz - szepnął do kogoś, kogo (jak wszystko wskazywało) nie było za nim.
W odpowiedzi zobaczył na swoim ramieniu napis "czystki". Czterdzieści Cztery westchnął cicho, nerwowo zcierając uporczywe literki z płaszcza.
- Zostań tu - warknął do znajomego, po czym odwrócił się w stronę nowo poznanej i uśmiechnął niewinnie. - Przepraszam za bałagan. Chodźmy już.
Spieszyło mu się. Kto wie co też przyjdzie do głowy Thora.
Szybko wyszli na zewnątrz, zanim ktokolwiek skojarzył go z całym zamieszaniem. Gdy przegroczyli piękne wrota, a wszystkie dźwięki bankietu nieco ucichły, ukazała się im aleja ogodu teatru Bolszoj. Mimo, że widział ją tysiące razy, zawsze robiła n nim wrażenie. Odeszli nieco dalej, a on przypomniał sobie pytanie, które zadała mu towarzyszka.
OdpowiedzUsuń- Nie musisz zaprzątać sobie tym głowy. Mały incydent, wywołany przez mojego przyjaciela. Norma. Mam nadzieję, że nam to wybaczysz.
Zamilkł nagle, a otoczenie wokół nich rozjaśniło siE w mgnieniu oka.
- Przegapiliśmy odliczanie - powiedział rozbawiony.
Przez niebo przelatywały pierwsze meteoryty. Na jego twarzy pojawił się zachwyt, który można obserwować u pięcioletnieg chłopca. Po chwili opanował się i przybrał bardziej dostojny wyraz twarzy.
Odciągnął ciekawski wzrok od nieboskłonu i prrzesunął w stronę dziewczyny. Na jego ustach majaczył gdzieś tam mały uśmiech. Jak zwykle teatr Bolszoj robił wszystko z hukiem. Bułhakow musiał być dumny z tego przedstawienia.
OdpowiedzUsuńWidząc feniksa zaczął zastanawiać się czy aby ptak nie potrafił przekrztałcić się w humanoidalną postać.
- To nie problem. Zawsze gdzieś jeszczę zobaczę taki pokaz. W każdym razie jest mi przyjemnie. - odruchowo wyciągnął dłoń w stronę zwierzęcia i pogłaskał go po piórach. Potem dotknął jego dzioba i cofnął się.
Bułhakow był postacią specyficzną i sam fakt, że zechciał przenieść się znów do Gamma Fiction był już dla tego świata wielkim zaszczytem. I oto jest. Osiemsetne urodziny. Kto by pomyślał, że Pisarz może być wieczny i nie musi żyć poprzez historię, albo w pamięci stworzeń różnorakich.
OdpowiedzUsuń- Może dożyjemy także dziewięćsetnych... Tak, nie codziennie możemy się przekonać jak pismo działa na nasz świat w taki sposób. Wiele mu zawdzięczamy...
"Jestem brudny" pomyślał z ironią Czterdzieści Cztery, widząc zachowanie ptaka. To rozbawiło go niezmiernie, ale nie zaśmiał się w głos. Wciąż gdzieś tam można było dostrzec dziecięce zaciekawienie.
Gdy usłyszał słowa dziewczyny, uśmiechnął się pod nosem. Przyszło mu nawet na myśl, że mężczyźni i ptaki mają mózgi tej samej wielkości i równie dziwnie odbierają świat, ale postanowił się tym nie dzielić ze względu na piękno chwili i głupotę wręcz ziejącą z takich tekstów.
- Nie tylko mężczyźni tak mają. To najczęściej wpisane jest w nasze serca. W nas, stworzenia zamieszkujące ten świat... Nie zawsze jest to dla nas pozytywne. Oczywiście są od tego wyjątki.
Człowieka wyczuwał na kilometr i najczęściej za nimi nie przepadał. No chyba, że przypadkiem trafili do Gamma Fiction i byli na przemian byli, a to przerażeni, a to zafascynowani. Niemalże jak osoby z zaburzeniami osobowości. Dobre były także z nich ofiary. Dziewczyna jednak przypadła mu do gustu, więc po co robić jej krzywdę. Przecież nie musiała umierać tak jak śmiertelnicy, mogła znaleźć na to sposób.
OdpowiedzUsuńPtak musiał być naprawdę mało wrażliwy, jeśli nie wyczuł ile ofiar przepłynęło przez jego ręce. Sam miałby problem z wyliczeniem ich.
- Każdy jej potrzebuje, ale inaczej ją odbieramy.
Zerknął tylko na oddalającego się ptaka i przekazał całe zainteresowanie kobiecie.
- Spokojnie, nie będzie się martwił. Zapewniam, że będzie wiedział jak coś mi się stanie, co nie gwarantuje, że zachce mu się pojawić. A zresztą dałem mu zadanie, więc nie będzie się mną przejmował.
Miała rację. Thor był mu podporządkowany, ale nie zawsze się słuchał. Przemilczał także fakt, że przyjaciel roztacza nad nim swą opiekuńczość i z pewnością się zjawi w czasie trudności, jeśli może.
- On się nimi zajmie. W końcu mielibyśmy may problem, gdyby coś poszło nie tak. Poradzi sobie. Gorsze rzeczy mu zlecano.
OdpowiedzUsuńJak powtórzyła jego słowa, faktycznie brzmiały tandetnie, ale nie wyobrażała sobie jak szybko można było "go skrzywdzić". Z pewnością szybciej niż ją. Wystarczy tylko... Zresztą... Usiadł obok niej, ukazując glany z pod mundurowego garnituru. Skierował swój wzrok w jej oczy, zupełnie zapominając, że jego zimny, przeszywający wzrok nie jest przyjemny w odczuwaniu na sobie.
- Oczywiście! - powiedział z pełną powagą w głosie, po czym zaczął śmiać się w głos. - I ja i ty jesteśmy zagrożeni. No może ja mniej, bo niezbyt mam ochotę w tym momencie na mordobicie.
Posłał jej zawadiackie oczko i uśmiechnął się szeroko.
Jeśli cokolwiek zlecił Thorowi, mógł być pewien, że zostabie to wykonane. Nie musiał się o nic martwić.
OdpowiedzUsuńPrzesunął swój wzrok wgłąb alei i utkwił go w pięknie pachnących kwiatach rododendrona. Z zamkniętymi oczyma mógł powiedzieć ile ich jest. Mimo iż panował półmrok, nie było dla niego problemem, wyliczenie wszystkiego co ich otaczało. No może za wyjątkiem gwiazd, których a to przyrastało, a to malało przez kontraktorów. O, tam znajdował się strączek rzerzuchy, a tu małe drzewko z filiżaneczkami herbaty, przetransportowana z lasu metrycznego, a zaledwie kilka centymetrów od bich rosła trująca rosiczka, przyciągająca swym pięktem. Kto by się temu oparł. Oczywiście ostatnia roślina najbardziej przyciągnęła jego uwagę, a zachwyt nad nią samą i właściwościami zaplątało się gdzieś w jego uczucia.
- Jaka byłaby zabawa, gdybym tak po prostu wystawił wszystkie karty na stół. Kto wie, może i wszystko potoczy się zupełnie inaczej, niż byś mogła się spodziewać...
Ostrożność... Pierwsza oznaka, że jednak traktowała go jak osobę niebezpieczną. To zawsze wzbudzało u takich jak on chęć wykorzystania całej syttuacji. I przez niego przemknęła taka chęć. Zrobił jeden, głębszy wdech, odgonił tego typu myśli od siebie. Co innego pod mostem opatrzno§ci, albo na ulicy, ale tu sam musiał pilnować porządku.
OdpowiedzUsuń- Jeśli nie masz nic przeciwko, mogę cię odprowadzić. Ostatnio zrobiło się dość niebezpiecznie nocami.
Miał nadzieję, że dziewczyna nie uzna jego słów jako narzucanie się.
[Zależy czy wolisz, żeby to było czysto prywatne, czy związane z pracą Libry dla organizacji. Bo jeśli chodzi o zbieranie informacji, to może być tak, że Libra miała nadzieję, że ten, który uwięził Xan, to jakaś konkretna osoba czy coś w tym stylu... I mogłaby wtedy próbować dotrzeć do jej wspomnień, szukać wskazówek... To taki tylko wstępny zarys, nie jestem pewna, co jeszcze mogę wymyślić.]
OdpowiedzUsuńCzasem zbieg okoliczności był zwany fatum, przypadek, albo czyn zamierzony i uknuty przez wredną teorię trzech jedności (czas, miejsce i styl). W każdym bądź razie sytuacja ta zaczęła przypominać jakąś chorą farsę. Gdy tylko ukłonił się dziewczynie, do jego uszu doszedł, tylko jemu słyszalny głos. Głos z rodzaju tych ostrzegawczych, nieco nieprzyjemnych i zwiastujących nieszczęście. Znów wyprostował się, prawie od razu i rozejrzał się dookoła zaniepokojony. Coś zaczynało się dziać, a on był za to odpowiedzialny. Thor podejrzewał Anarchię, ale wszystko było możliwe.
OdpowiedzUsuń- Mam nadzieję, że potrafisz się bronić. Niestety muszę cię tu zostawić na chwilę madame. Coś się stało w sali bankietowej, a w sam środek rozróby cię nie zabiorę. Proszę, poczekaj tu chwilkę.
Posłał jej niezbyt przekonane spojrzenie.
OdpowiedzUsuń- Najlepiej będzie jednak, gdy gdzieś się schowasz. Nie wiem czy przy bramie ktoś czeka, więc wyjście za mury też nie jest odpowiednim wyjściem.
Ujął jej dłoń i ułożył na niej usta w delikatnym pocałunku. Odsunął się o kilka kroków. Podniósł dłonie na wysokość barków.
- Thor - szepnął cicho.
Wiatr zaczął kołysać roślinami na około, mierzwiąc przy okazji jego pedantycznie ułożoną fryzurę. Zacisnął mocniej zęby, kiedy Thor łączył się z jego duszą. Musiał przyznać, że taka procedura nigdy nie była dla niego przyjemna. W nieco rozluźnionych dłoniach zaczęły materializować się dwa miecze, należące do tych lekkich, nieco japońskich. Wyszeptał jeszcze kilka słów, które trudno było zrozumieć i zaśmiał się cicho. Otworzył oczy, ukazując tęczówki. Lewa nadal miała kolor niebieski, prawa zaś przybrała na czerwieni. Zaśmiał się nieco osobliwie, a głos jego nie przypominał poprzedniego. Brzmiał jak tysiące głosów, a jednak jeden. Jak gdyby był bardzo daleko, a zarazem blisko. Zaprawdę biła z jego ciała moc niezwykła.
- A więc wybacz mi. Naprawdę czas ukrócić ten bałagan.
Posłał jej oczko i wręcz biegiem ruszył w stronę teatru. Byłoby szkoda gdyby poniszczyli taki teatr.
[A liczyłem, że Twoja postać się przyłączy.]
[A bo ja wiem, co się tam dzieje... Wymyśliłem coś na szybko i muszę teraz z tego wybrnąć, albo rozpętać wojnę. W moich wątkach często tak jest, więc jak chcesz coś dołożyć to śmiało.]
OdpowiedzUsuńFakt, połączenie duszy Thora z nim samym było widowiskiem niespotykanym, zupełnie wyjątkowym. Było to możliwe w takiej formie, tylko w nielicznych przypadkach.
Teatru było mu naprawdę szkoda. Tak piękne miejsce trudno jest odbudować w tym samym majestacie, a jakiekolwiek sztuczki nie pomogą oddać mu poprzedni klimat i kto wie, może Rada Starszych nie zechce pojawić się na miejscu.
Szybkim krokiem przekroczył bramę, prowadzącą do sali głównej, gdzie toczyło się zamieszanie. Stworzenia różnego rodzaju najwyraźniej nie miały ochoty brać udział w zamieszaniu, ale grupa buntowników nie miała zamiaru z tego powodu przestać. Przy drzwiach ewakuacyjnych zebrał się ogrom osób, a ochrona z różnych organizacji próbowała jakkolwiek załagodzić sytuację. Czterdzieści Cztery nie mógł przecież odpuścić sobie takiego zamieszania, tak więc szybko dołączył się do wiru, który tańcował na samym środku. Niestety broń jak na razie musiał scować, próbując załatwić wszystko polubownie.
Xan do ostatniej chwili była przekonana, że siedząca pod drzewem istota z bliska okaże się zwierzęciem, może nawet śpiącym, sądząc po wyraźnie spokojnym biciu jej serca. Nie miała powodów, żeby się obawiać, dlatego spokojnie kontynuowała swój marsz. Do chwili, kiedy mogła naocznie stwierdzić, że jednak się myliła.
OdpowiedzUsuńPrzed sobą miała dziewczynę, opartą o pień i pogrążoną w lekturze. Domyśliła się, że tamta usłyszała jej kroki, słysząc jej powitanie, Xan skinęła głową.
-Witaj -odpowiedziała spokojnie.
W jej głowie nie zakiełkowało żadne podejrzenie, nie pojawił się żaden ostrzegawczy sygnał intuicji. Nie mogła przecież domyślić się, że nieznajoma czeka właśnie na nią.
Zawstydziła się tylko swojej nagości, do której tak przywykła w ośrodku, nie była przygotowana na to spotkanie, w tym, wydawałoby się chwilowo bezludnym miejscu. Szybko zerwała jeden z liści, które jeszcze kilkanaście sekund wcześniej rozszerzały się w błyskawicznym tempie na jej oczach i spróbowała nieco się zasłonić, pomagając sobie ogonem, który owinęła wokół bioder. Zaczęła powoli wycofywać się między drzewa, nie chcąc tamtej przeszkadzać.
FL-420 uznała, że nieznajoma przybyła tu w tym samym celu, co ona, aby zaznać chwili relaksu i spokoju od codziennego zgiełku. Miejsce rzeczywiście było idealne.
[Wtrącanie się jest bardzo wskazane, tak jest znacznie ciekawiej i fabuła się rozkręca.]
OdpowiedzUsuńSłysząc głos dziewczyny, za swoimi plecami, wyszczerzył się. Nie przezywając dalszej bójki (w jego przypadku na pięści, bo bronią mógłby ich pozabijać) i próby obezwładnienia bandy, postanowił nieco przedyskutować jej sposób działania.
- Nie wydaje mi się. Znacznie lepiej jest ich rzucić na ziemię, związać i wymierzyć należną karę.
Jeden z zamachowców wyciągnął z kieszenie nóż i rzucił się na dziewczynę. Czterdzieści Cztery złapał go za nadgarstek i rzucił na ziemię. Szybko założył kajdanki.
- Widzisz, tak to się robi.
Xan skinęła głową, dziękując nieznajomej i wzięła od niej płaszcz.
OdpowiedzUsuń-Efekt uboczny materializacji -wyjaśniła -Kiedy staję się energią, proces ten nie obejmuje ubrań. One zostają w miejscu, a ja, gdziekolwiek się udam, pojawię się bez nich.
Przykucnęła na polanie, wśród trawy, która natychmiast zaprezentowała odwrotny, przyspieszony proces wzrostu. Wyglądało to zabawnie, jakby źdźbła cofały się w głąb ziemi.
FL-420 zdała sobie sprawę, że tamta najwyraźniej stara się ją zatrzymać. Trochę ją to zaskoczyło. Dlaczego mogła chcieć z nią rozmawiać? Znały się?
Z niechęcią pomyślała, że jest to możliwe. Nie znając własnej przeszłości, musiała dopuszczać do siebie każdą możliwość.
-Czy my się przypadkiem znamy? -spytała niepewnie. A może powinna użyć czasu przeszłego...
Sytuacja była nietypowa, ale, o dziwo, nie powodowała u Xan zakłopotania.
-Albo znałyśmy... -dodała po chwili namysłu.
Może tylko jednego, ale przynajmniej jest to już mniejsza ilość walczących, którzy mogą cię posiekać na kawałki. Zresztą. Co tam jedna istota, w porównaniu z jego instynktem stratega, który zawsze gdzieś tam się pałętał w jego umyśle. Bardzo łatwo można było wyczuć, kto kieruje w stadzie i to mu w zupełności wystarczyło. Zanim jeszcze dziewczyna odeszła, przesłał jej ironiczne spojrzenie. Ostatnie, jakie dane mu było wysłać tego dnia. Walka często wywoływała w nim dziwne reakcje, a przede wszystkim żądzę krwi, przelewającą się falami przez jego żyły, po całym ciele. Bywało tak, że musieli go odciągać od trupa, aby przestał go masakrować, a i to było bardzo niebezpieczne dla odciągających. Dobrze wiedział, że nie może sobie pozwolić w budynku na przelew krwi. To byłby istny powód dla którego mogliby zaatakować ponownie. Gdzieś tam po drodze zatracił się zupełnie w swojej robocie i nie minęła chwila, kiedy ocknął się ze sztyletem centymetr nad szyją jednego z nich. Ostatniego. Reszty nie zabił, zabrano ich. I w tym momencie przypomniał sobie o dziewczynie, która gdzieś sobie poszła. Odchrząknął znacząco i wstał z kolan na nogi. Trzeba było ją odszukać. Nie trwało to długo. Zamiast odpowiedzieć na jej zaczepki wbił jednemu z nich sztylet w brzuch i powoli zaczął go wybebeszać. Ofiara darła się niemożliwie, co jeszcze bardziej dopingowało go w działaniach. Na jego twarzy zagościł błogi uśmiech.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń[Witam. Pozwól, że zacznę wątek.]
OdpowiedzUsuńSłońce chyliło się ku zachodowi, choć w tej części Lasu Meterycznego było bardzo ciemno. Co jakiś czas gdzieś przebiegał spłoszony królik lub inne istoty bez nazwy, które tak niechętnie się pokazywały. Białowłosa była tu tylko na chwilę, nie zamierzała się nigdzie zatrzymywać. Tylko przejść, jak najszybciej i oddalić się w zapomnienie. Ta trasa jaką pokonywała była jej skrótami, aczkolwiek niewygodnymi i niebezpiecznymi bo każdego tu było słychać. Każdy kolejny krok powodował łamanie się gałązek. Nie tylko jej. Słyszała jeszcze inną parę nóg, wyraźnie coraz bliższą jej położeniu. Zwolniła widząc inną postać. Spodziewała się właściwie każdego i nie próbowała odgadnąć tożsamości tej osoby, bo w tym mroku i z tej odległości nie bardzo dało się to zrobić i ocenić sytuację bezbłędnie.
Xan pokręciła głową. Wcale nie uważała, żeby tamta była nachalna.
OdpowiedzUsuń-W porządku -odparła -A ja tylko się zastanawiałam, bo nie wykluczałam takiej możliwości. Podobno żyłam sto osiemdziesiąt lat zanim straciłam pamięć.
Rozłożyła bezradnie ręce.
-To chyba dużo... W tym czasie wiele mogło się zdarzyć i mogłam znać wiele osób, ale teraz nie potrafiłabym rozpoznać twarzy ani nazwisk. A słyszałam, że mam fotograficzną pamięć, pewnie potrafiłabym naszkicować za kilka dni tę polanę, ze wszystkim szczegółami, z panią i tym ptakiem. W jakiś sposób wymazano mi pamięć, najprawdopodobniej celowo.
Potarła ręką czoło. Pozioma bruzda, stale ciągnąca się od czoła do czubka głowy na chwilę jakby się pogłębiła.
Jedyne, co miała, to strzępy wspomnień, jak wycięte z filmu fotosy i kadry. Wszystko wyrwane z kontekstu, o niepewnym znaczeniu. Obrazy, nieme sceny, gesty urwane w połowie.
To zdecydowanie zbyt mało, żeby wiedzieć chociażby to, kim była. Miała tyle szczęścia, że chociaż imienia była pewna, w końcu imię w dużym stopniu określało tożsamość.
Wielu stworzeniom coś takiego wydawało się niepoważne, ale z drugiej strony nie dziwiło ich to wcale. W końcu niektóre rzeczy w tych krainach były poukładane zupełnie nie po kolei. Rzeczy w głowach niektórych istot również.
OdpowiedzUsuńPokiwała powoli głową, zaciskając mocniej palce na poręczy.
– Wspaniałe istoty – stwierdziła, chociaż zdawała sobie sprawę, jak wiele zdań tego typu już pewnie padło. Dla niej wolność zdawała się być wyjątkowo abstrakcyjna, skoro teren ośrodka był jedynym, na którym mogła przebywać. Co prawda i tak zdarzało jej się wyrwać na mały spacer. Chciała im pokazać, że nie zmaluje nic przez te kilka godzin, a jednak to dawało odwrotny skutek.
– Lubisz spacery? – tym razem zwróciła się w kierunku kobiety, ledwie poruszając przy mówieniu wargami.
Jade
Określeni, którego użyła w stosunku do niego, bardzo mu się nie spodobało. Ale cóż. Miał ją z tego powodu pobić, tupnąć nogą jak pięcioletnie, obrażone dziecko? Nie, to nie było w jego stylu. Posłał jej tylko krótkie, ostrzegawcze spojrzenie. Jeszcze nie zepsuła mu zabawy, ale już z ćwiartowania zrezygnował. Nie tu. Nie w teatrze Bolszoj. Mogła być pewna, że nie chodziło tu o żadne porachunki, czy załatwianie spraw w ostry sposób. Czasem było mu trudno utrzymać sztylet w kieszeni i nie reagować. Zerknął za swą ofiarę, dostrzegając ruch. Jak zwykle. Uciekają wystraszeni. Wyszczerzył się szatańsko i krzyknął za nimi:
OdpowiedzUsuń- Zaczekajcie! Jeszcze nie skończyłem! Cholera, teraz będę musiał kogoś za nimi posłać...
Zaśmiał się cicho, jak to miał w zwyczaju. Gdy dziewczyna skręciła kark jego ofierze, posłał jej kolejne, ostrzegawcze, tym razem nienawistne spojrzenie. Może i już nie miał ochoty dalej bawić się tym łupem, ale to nie oznaczało, że mogła się wtrącać i cokolwiek zmieniać. No chyba, że była jego pomocnicą w takich uczynkach.
- Igrasz z ogniem - szepnął pod nosem, a trup wylądował na ziemi.
[Ciekawe zastosowanie bajki o chatce na kurzej łapce w praktyce. :)]
OdpowiedzUsuńNie była zaniepokojona. Uczuć na jej twarzy zawsze znajdowało się niewiele i głównie jeśli chciała podkreślić wartość słów. Zaciekawiła ją reakcja dziewczyny na jej obecność. Żeby od razu kapitulacja? Uśmiech wystarczył.
Chciała się przywitać, ale odwróciła głowę słysząc donośne kroki. Potężny cień wyłonił się zza drzew i przebiegł między nimi po czym zatrzymał po drugiej stronie strumyka. Przyjrzała się temu dokładniej. Nie mogła się powstrzymać przed komentarzem.
-Witam. To twoje?- zapytała widząc dość niespotykaną chatkę.- Ciekawe czy znosi jajka.
Może i człowiekiem nie był (choć i ta nazwa nieco by go obraziła), ale nazwanie go zwierzęciem było przesadą. Co innego słowo bestia, albo tysiące innych synonimów tego słowa.
OdpowiedzUsuńCzy każda kobieta przywiązywała wielką uwagę do swojego wyglądu? Wątpliwe.
Westchnął cicho, słysząc jej słowa. Wymówka średnia, można nawet powiedzieć tandetna. Czy to w jakimkolwiek stopniu mogło wytłumaczyć fakt, że dopuściła się ogromnego nietaktu? Czy można było uznać to za pretekst, który wystarczył żeby tak ot mogła skręcić kark jego ofierze? Z pewnością nie.
- Ty sobie chyba ze mnie kpisz. I to ma być wszystko co masz mi do powiedzenia? Tak po prostu, dla swojego widzi mi się śmiałaś go tknąć?
Prychnął pod nosem, nie mając ochoty na kolejną zwadę. No chyba, że bardzo by się o nią prosiła.
Jeśli tak sądziła, nie miał ochoty przebywać przy niej ani chwili dłużej. Nikt jej chyba nigdy nie wychował, jeśli sądziła, że zupełnie nic nie zrobiła. "Zawszę robię to co chcę"... Można było to tylko uznać za przejaw idiotyzmu, pychy i zbytniej wiary w siebie. Wystarczyłaby chwila żeby podciął jej gardło. Padłaby wtedy na ziemię i ciekawe czy w takim wypadku dalej byłaby tak pewna działania tej reguły. Miał na to ogromną ochotę i nie złamałby jej zasad. Nie, nie zniży się do tak prostackiego zachowania.
OdpowiedzUsuń- Tak, dalsze przebywanie w twoim towarzystwie jest bezcelowe. Bywaj więc.
Ruszył w stronę bramy.
Zanim odpowiedziała na pytanie, czysto podejrzliwym spojrzeniem zlustrowała pomieszczenie. Dominujący spokój zaczynał jej się wydawać jakiś toksyczny, więc najchętniej po prostu by sobie stąd poszła, ale nie była przekonana, czy powinna mieszać w to kobietę. Chociaż może tym razem się zlitują i nie będą wykładać nieznajomej przez godzinę, jak się trzeba z Jadeite obchodzić. Już chyba wolałaby smycz i obrożę. Mimo tych rozmyślań, pokiwała głową, zakładając paznokieć za wstążkę.
OdpowiedzUsuń– Jeżeli to nie problem – spojrzała wprost na kobietę, wręcz niedostrzegalnie przygryzając wargę. Smutek lawirował gdzieś w głębi tęczówek, ale mało kto potrafił go dostrzec.
Jade
-Ależ chcieli mnie zabić! -odparła dziewczyna gwałtownie -Bo jak inaczej wytłumaczyć to, że zamknęli mnie w naczyniu, z którego nie mogłam się wydostać? Może to był jedyny sposób zabicia Inferiana, jaki przyszedł im do głowy.
OdpowiedzUsuńSama nie wierzyła we własne słowa. Jednostka na tyle wprawna w manipulowaniu rzeczywistością, że potrafiła pozbawić kogoś wspomnień nie miałaby problemu z pokonaniem w podobny sposób elektrycznej istoty, która, sądząc po rezultatach tego tajemniczego sporu, raczej nie mogła się bronić.
-Nie wiem, to nie ma sensu -westchnęła. Nerwowo zaczęła bawić się źdźbłami trawy, które, jakby urażone tym, że ktoś je ciągnie i zgina, znów umknęły w głąb gleby. FL-420 przesunęła dłońmi po ziemi, szukając czegokolwiek, co mogłaby miąć w palcach, ostatecznie zadowoliła się tym, na co natrafiła czyli końcówką własnego ogona.
Przeniosła wzrok na swoją rozmówczynię, na razie jeszcze do wampira zupełnie niepodobną.
-Albo, ktokolwiek to był, zamierzał po mnie wrócić. Może wściekły kochanek...
Ta myśl sprawiła, że dziewczynie zachciało się śmiać.
Stormy spojrzała na dziwną chatę. Sama nie mogłaby mieszkać w domu, który ucieka przy najbliższej okazji- to ona jest od znikania. Takiego czegoś jeszcze nie widziała, chociaż nie mogła powiedzieć "nie mogę w to uwierzyć", bo w końcu jak by to wyglądało- podróże między wymiarami to norma, a chodzące domy to science fiction? Odwróciła się w stronę właścicielki.
OdpowiedzUsuń-Jeśli to coś ma mózg to postrasz chatę opuszczeniem jej.- Na chwilę urwała w zamyśleniu.- Chyba że cię nie lubi, to zmienia postać rzeczy- uśmiechnęła się przyjaźnie.
[Jesteś najcudowniejszym człowiekiem na świecie. Dziękuję za zaczęcie. Swoją drogą, to od razu chcę cię przeprosić za czas odpowiedzi, ale kompletnie nie miałam na to czasu.]
OdpowiedzUsuńNadszedł taki dzień, w którym Red miał szczerą ochotę pieprzyć to wszystko i odjechać gdzieś w stronę zachodzącego słońca, mając resztę świata głęboko w swoim poważaniu. Za cholerę jednak nie mógł tego zrobić. Miał swoje zobowiązania, których zresztą sam obiecał dotrzymywać. Wzywała go praca. Legalne zatrudnienie, które powoli zamieniało się w chory żart. Jego nowym celem była gnomo-żabio-podobna istota, która ponoć oszukała kiedyś w karty przełożonego Reda. I on oczywiście musiał odpowiednio wyrównać rachunki. Czasami poważnie się zastanawiał, co on do jasnej cholery robi ze swoim życiem. Jego polecenia były coraz bardziej idiotyczne, a on jak pies leciał je wykonywać. Jednak obietnica to obietnica, a Red zawsze słowa dotrzymywał. Dlatego też właśnie przeczesywał lasy Baso w poszukiwaniu tego nieszczęśnika. Źródła donosiły, że ukrywał się gdzieś tutaj i że ma na imię Bob. Na dokładniejsze informacje nie miał nawet co liczyć. Zostało więc mu tylko klasyczne przeszukanie terenu. Krążył wokół tych lasów już prawie pół dnia i nie widział żadnej żywej duszy. Do czasu. Na jednym z drzew zobaczył młodą dziewczynę, która w dodatku równie niespodziewanie się do niego odezwała. Może jednak nie był skazany na samotne poszukiwania. Może uda mu się z tym dzieciakiem zawrzeć cień porozumienia. Może. Stanowczo poszłoby mu jednak lepiej gdyby się nie odezwał. Dyplomacja nigdy nie była jego dobrą stroną. Zawsze mówił pierwsze, co mu przyszło na myśl. Dlatego też teraz zapytał ją:
- Co ty do cholery robisz na tym drzewie?
[A gdzie się podziewa moja baba jaga? :( Zaczynam tęsknić.]
OdpowiedzUsuń[Uf, a już się bałam, że nas opuszczasz. Powodzenia. ;)]
OdpowiedzUsuń