You can't kill me. I died years ago.

    Nagie drzewa gięły się na wietrze w urywanych półtonach jego ponurej pieśni. Wibrujące cienie wpełzły na szarą ścianę, a pomieszczenie – na którego wystrój składało się jedynie łóżko i szafka nocna – tonęło w mroku. Jedynie łagodna łuna bladego światła rozmywała się miękką smugą na podłodze, wpadając przez okno.
    Jej drobne, wątłe ciało dygotało z zimna. Dłonie o nienaturalnie długich, kościstych palcach spoczywały na poszarzałej pościeli. Srebrne wstążki oplatały nadgarstki. Rubinowe kosmyki wiły się na poduszce, a głowa smętnie opadła na ramię. Nieobecny, mętny wzrok jadeitowych oczu niezmiennie utkwiony był w ten sam punkt.

J A D E I T E 
Senna
Obłąkana
Wiek nieznany
Gamma Amnest
Ośrodek Dla Niepełnosprytnych

    Nikt tak właściwie nie pamięta przybycia tej istoty do Ośrodka. Wśród co bardziej naiwnych stworzeń, których ulubionych zajęciem jest wymienianie informacji na temat innych, krąży pogłoska, że pewnego dnia Jade po prostu wyrosła jako jedna z roślin w ogrodzie i jest nią do teraz, ale nie warto ufać tym opiniom. Faktem jest jednak, iż tkwi tu ona od bardzo dawna.
    Różnie bywa z jej zachowaniem. Czasami w ogóle nie można nawiązać z nią kontaktu; nie reaguje na żadne słowa, nie odzywa się, zdaje się być kompletnie odcięta od rzeczywistości. Bywają jednak dni, gdy można z nią porozmawiać. Nie ma informacji na temat przyczyn takiego stanu i zachowania. Jej tożsamość również w dużej mierze pozostaje zagadką. Wiadomo jedynie, że należy do rasy Sennych.
    Należy do grupy pacjentów, którym towarzystwo istot ma pomóc w powrocie do zdrowia. Każdy, kto ma odrobinę czasu może przyjść im poczytać, a czasami spędzają oni dzień na podium – które kiedyś najprawdopodobniej służyło za szafot – umieszczonym przy głównej ulicy, gdzie można im coś opowiedzieć lub po prostu dotrzymać towarzystwa. 

Komentarze

  1. Czterdzieści Cztery9 stycznia 2013 20:04

    Słońce jak zwykle, w mgnieniu oka schowało się za horyzontem, pozostawiając mieszkańców Grzybni ze swoim odwiecznym sprzymierzeńcem-Księżycem. Zwykle nawiedzający strefę Zamokrą deszcz, zamienił się w obfite konfetti złożone z małych kryształków lodu i roztańczonych płatków śniegu.
    Siedział na ławeczce. Naprzeciw swojego ulubionego sklepu ze słodyczami. Zawsze odwiedzał to miejsce gdy było mu smutno. Jak na złość, tu bywało najciekawiej, najweselej. Właśnie w miejscu, gdzie sprzedawano najlepsze słodycze, na które nie miał nigdy pieniędzy. To doprowadzało go do jeszcze większego smutku. Tak wpatrzony w gablotę, którą dekorowali codziennie świeżymi wypiekami potrafił spędzać wiele czasu. Czasem na ławeczce naprzeciw, a raz z nosem rozpłaszczonym na szybie, jako jedynej barierze do szczęścia. Tak mijała minuta za minutą, a jego powieki szybko zmusiły go do snu. Jak bezdomny przespał całą noc na pamiętnej ławce, a obfity śnieg okrył go białą kołdrą. Nadszedł ranek, a on nie powracał do krainy stworzonej z marzeń.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czterdzieści cztery9 stycznia 2013 20:58

    Gdy po jakimś czasie poczuł włamanie się kogoś w jego sen, zobaczył postać kobiecą, tak realną, że nie mogła być tylko jego wymysłem, przebudził się w akcie małej irytacji i zdziwienia. Nikt nie chciał się do niego zbliżać, tym bardziej, że dużo czasu spędził w skażonej zonie i wręcz śmierdział innym tym miejscem. Szybkim ruchem wstał, zrzucając z siebie puchową kołderkę. Jak pies otrzepał z siebie resztki niepogody i rozejrzał się dookoła. gdzie do cholery podziewał się Milion?! Przecież powinien go chronić. Być przy nim, gdy jest potrzebny. Pustka. Jedynie dziewczyna ze snu siedząca tuż przed nim, najwyraźniej nazbyt dająca się ponieść światowi snu i zapominająca o tym. Spoglądał na nią z nieufnością. Chciała przecież go wykorzystać, a jednak było mu jej żal. Drżała. Nie miała ubrania, może i domu... Pozostawiając odpowiednią odległość od niej, szturchnął ją, znalezionym obok patykiem.
    - Ej, ty. Jesteś tam jeszcze czy przenikasz do snu?

    OdpowiedzUsuń
  3. "Zawiniła. Zawiniła! Odezwij się do cholery!" przechodziło mu przez myśl. I gdyby Milion znajdował się gdzieś w pobliżu, z pewnością wyrwałby się do przodu i zaczął szarpać dziewczynę ze słowami przyklejonymi do ust "Zrób coś w końcu! Przecież to prawie przestępstwo!" co nie byłoby prawdą. Sam nie wiedział dlaczego dziewczyna właśnie tak na niego działała. Wzbudzała dziecięcą ciekawość i wręcz szał spowodowany jej bezruchem. Zachowywał się jak rozczarowany kot, który złapał w swoje dłonie ofiarę, a ta przestała się ruszać. Cóż to za zabawa.
    - Mówię do ciebie. Teraz powinnaś się odezwać, przedstawić. Może nawet przeprosić...

    OdpowiedzUsuń
  4. Czterdzieści Cztery9 stycznia 2013 21:53

    Odezwała się. To nieco zmniejszyło napięcie między nimi. Wydawałoby się, że odetchnął, ale z pewnością tego nie zrobił. Co innego w duchu.
    - Niedoczekanie twoje. Zapamiętam. Nie uciekniesz tak szybko mojej pamięci, jak wszystko wokół. Nawet ten, który tam obok liże sopel lodu, zwisający z cukierni.
    Wskazał dłonią za siebie, a chłopiec zawstydził się, nabrał rumieńców i pobiegł dalej po wyludnionej uliczce, co nie było dziwne o tej porze.
    - Nie mam zamiaru krzyczeć. Po co? A imiona, choć wymyślone przez nas nadają nam wyrazu, charakteru. Jeśli mamy nazwę, nawet wymyśloną, a pasującą, to już nie jesteśmy bezosobowi.

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozumiał wiele. Brak chęci, rozmowy, zmieniający się humor, niechęć do innych... Ale nic nie tłumaczyło jej zachowania, które doprowadzało go do narastającej agresji. Toż to największe zlekceważenie rozmówcy, odejść bez słowa, ani najmniejszego słowa. I gdyby nie była kobietą, z pewnością by się zemścił w brutalny sposób. Ale nie. W końcu ktoś musiał tu pokazać klasę.
    Mógł jedynie puścić ją wolno z drobną pomocą. Jeszcze się gdzieś wywróci, albo ktoś napadnie i po dziewczynie.
    - Milion, do cholery, gdzie ty się podziewasz?
    - Jestem - usłyszał znikąd, jak to bywało bardzo często gdy Kartezjusz miał zamiar się nie pokazywać. Był wszędzie, a zarazem nigdzie.
    - Ubierz ją odpowiednio. - po dłuższym czasie dodał jednak - Proszę.
    Ubranie dziewczyny powoli zamieniło się w czarne bojówki i bluzkę tego samego koloru. Dorzucił do tego płaszcz, przypominający, te które nosi śmierć. A nawet lepsze, bo ocieplane. W takim stroju mieli pewność, że nikt jej nie tknie.
    - Mam jeszcze coś na rozgrzanie i kilka cukierków w kieszeni, chcesz?

    OdpowiedzUsuń
  6. Uśmiechnął się dobrotliwie, a z kieszeni wyciągnął paczkę owocowych cukierków (a przynajmniej tak głosiło opakowanie), zapakowanych z białe, foliowe papierki. Wysunął dłoń w jej stronę, zachęcając, aby się poczęstowała. Nie zwracał uwagi na jej dziwne zachowanie. Sam przejawiał je dla innych, aż nazbyt często żeby czepiać się takich rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Widząc kobietę, która bezceremonialnie wtargnęła między jego, a nowo poznaną, miał ochotę przekląć cicho pod nosem, choć nie należy do osób, które używają tego typu słów. Dziewczyna perfidnie zniszczyła mu zabawę, którą miał w planach. A może nie było zbyt późno...
    - Nie, nie była dla mnie żadnym problemem. - Zrobił przymilną minkę. - Może i pani się poczęstuje? Tak na drogę.
    Wyciągnął dłoń jeszcze dalej w geście otwartości.

    OdpowiedzUsuń
  8. Czterdzieści Cztery11 stycznia 2013 16:32

    - Panie von Loewenwold. Dinistrio von Loewenwold. Do zobaczenia. - Coraz bardziej ściszał głos, uśmiechając soę błogo.
    Taki wyraz twarzy utrzymywał do momentu, gdy dziewczyny odwróciły się do niego plecami. Wtedy wyszczerzył się szatańsko i powoli nasączył szmatę, trzymaną w kieszeni, roztworem z fiolki. Prawie bezszelestnie podkradł się do idącej blondyny. Jednym ruchem objął ją tak, aby nie mogła mu nic zrobić. Drugą ręką przycisnął szmatę do jej ust. Powoli traciła przytomność, a jej ruchy i nieprzemyślana szarpanina, przemieniła się w bezradne ruchy i bezwład.
    "Śpij śnieżna królowo... Daj porwać się marzeniom i zapomnij o wszystkim, a biała kołdra otępienia, przykryje twoje ciało. Może na wieki..."
    Powoli położył dziewczynę na ziemi i z zadowoleniem przyglądał się całemu zjawisku. Można nawet powiedzieć, że ujął ją ten widok. Wyglądała tak niewinnie otulona płaszczem włosów, jeżąca wokół wieńca śnieżynek, które wciąż narastały.
    "Spokojnie, one o wszystko zadbają. Skończą się troski i krzywdy dnia codziennego..."
    Oderwał wzrok od blondynki i przeniósł na dziewczynę przed nim. Nie powiedział jednak nic, wybierając jedną z opcji dalszego postępowania.

    OdpowiedzUsuń
  9. Czterdzieści Cztery11 stycznia 2013 20:52

    Obserwował czerwonowłosą z nieukrywaną nienawiścią. Niczego nie zrozumiała. Co ona sobie myślała, szturchając nieznajomą blondynę i deptając jej po dłoni. Przecież nie zrobił jej krzywdy, a to coś już znaczy.
    - Ty chyba na głowę upadłaś.
    Był wściekły, że zniszczyła jego pracę, wręcz dzieło.
    "Thor, zaopiekuj się śnieżną królową, nie daj jej tknąć, a jeśli się obudzi, zaopiekuj się..."
    - Chciałaś przecież odejść. Zrób to.

    OdpowiedzUsuń
  10. Czterdzieści Cztery11 stycznia 2013 21:25

    - Nie radziłbym - rzucił jakby od niechcenia.
    Gdyby tylko ją dotknęła Milion z pewnością dałby o sobie znać, A Czterdzieści Cztery nie miał zamiaru tego zmieniać. Odciągnął dziewczynę nieco dalej, aby nie leżała na środku ścieżki, a gdy się ocknie, kto wie, może zabierze ją ze sobą do domu.
    Włożył dłonie w kieszenie i z "żednaj" na ustach, ruszył w swoją stronę. Nie miał zamiaru zajmować się czerwonowłosą.

    OdpowiedzUsuń
  11. Czterdzieści Cztery11 stycznia 2013 21:59

    Siedziała obok niej postać, odziana w czarny płaszcz, którą tylko ona widziała. Nikt więcej. W dłoniach, odzianych w czarne rękawiczki trzymał dwa miecze, na wypadek ataku. Milczał, wciąż obserwując otoczenie. Gdy podniosła się z ziemi zwrócił się w jej stronę i wstał z ziemi. Jego postać wydawała się się niematerialna.

    OdpowiedzUsuń
  12. Milion schował miecze, a nawet zdobył się na uśmiech, który miał mu pomóc przystosować się do miłego tonu, co i tak nie dało zamierzonego efektu. Dziewczyna mogła jedynie żałować, że nie widziała tego zjawiska na jego twarzy.
    - Czerwonowłosą - odezwał się, a jego głos zabrzmiał jak tysiące, a jednak był jednym. Niezwykle dźwięcznie i ogromną energią, a jednak cichy i dobrotliwy. Cały Thor - Poszła. Najprawdopodobniej już do ośrodka. Nie musisz się o nią martwić.

    OdpowiedzUsuń
  13. Czterdzieści Cztery11 stycznia 2013 22:40

    A on aż nazbyt zdawał sobie sprawę, że nie byłaby to połowa tej krainy, a znaczna większość z Czterdzieści Cztery na czele. Westchnął bezgłośnie na samą myśl o tym.
    - Rozmawiała z von Loewenwoldem. Wystarczy. A twoja osoba śmierdzi tym miejscem na kilometr. Jej zachowanie również o tym świadczy.
    Nieco wątpił w tą jej dobrotliwą, zmartwioną minkę, ale cóż miał zrobić.

    OdpowiedzUsuń
  14. Czterdzieści Cztery13 stycznia 2013 15:07

    Westchnął w duchu. W jakie bagno wciągnął Thora Czterdzieści Cztery...
    - Jeśli chcesz ją znaleźć, pomogę. Ale nie licz, że wrócisz do ośrodka. Mam się tobą zaopiekować, aż do podięcia decyzji przez von Loewenwolda. Cokolwiek by się nie stało, jak na razie nikt nie może cię tknąć, panno...

    OdpowiedzUsuń
  15. Mijał dzień za dniem, noc za nocą. Wszystko zlewało się w jedną, niezbyt przyjemną breję, w której nikt rozsądny nie ma ochoty grzebać. Jak samotny może być ktoś, komu za rozmówców służą lalki własnej produkcji i Thor, który po prostu nie może go opuścić. Szedł ulicą, wciąż zamyślony, niby obojętny, a jednak zorientowany w otaczającej go przestrzeni. I gdy miał zakończyć swoją przechadzkę, marząc już o miękkim fotelu i uspokajającej strudze wody otulającej go w prysznicu, ktoś się odezwał w jego stronę. Czyżby masochista, albo stworzenie nazbyt odważne, szukające przygód, szalone? Odwrócił się z niezbyt wyraźną miną w stronę dźwięku. Odruchowo wyciągnął butelkę wody, która często towarzyszyła mu w spacerach i podał dziewczynie bez słowa.

    OdpowiedzUsuń
  16. Czterdzieści Cztery15 stycznia 2013 21:50

    Przyglądał się jej z jakby wymuszonym zaciekawieniem. Coś jednak przyciągało jego wzrok do dziewczyny. Coś czego nie potrafił sprecyzować, nie pozwoliło mu tak po prostu ruszyć swoją drogą. Gdy się odezwała, zrobił minę, jakby zupełnie nie zrozumiał słów, albo zostały skierowane do kogoś innego. "Tak, przecież zbieram wszystkie śmieci i układam je sobie na półkach. Co to za pytanie." przeszło mu z ironią przez myśl.
    - Nie. Nie zdarza mi się gubić rzeczy. A przynajmniej staram się żeby do tego nie doszło.

    OdpowiedzUsuń
  17. Jej mina mówiła wszystko. Uśmiechnął się pod nosem ni to gorzko, ni ironicznie. Ostatecznie wyszła mi nieco szatańska mina. Spojrzał jej w oczy. Chciał szczerze odpowiedzieć jej na to pytanie, ale jak tu wytłumaczyć obecność Thora bez pokazywania go, a mówienie "samemu do siebie" nie jest czymś normalnym.
    - Jeśli coś zgubię, albo zostanie to ukradzione, to mój przyjaciel się tym zajmuje.
    Gestem magika, wyciągnął z kieszeni chusteczkę i podał dziewczynie.
    - Ta okolica nie jest zbyt bezpieczna. Radziłbym uważać. - ukrócił poprzedni temat.

    OdpowiedzUsuń
  18. To było co najmniej dziwne i kolidowało z przyczynowo skutkową akcją. Tak inni się nie zachowywali. Powinna wystękać kilka słów i oddalić się jak najszybciej z "zrobiłam wielki błąd" na ustach. Do tego właśnie się przyzwyczaił. Dlaczego nie mogła zachować się właśnie tak? I to "miły panie"... Niezgodne z prawdą i jakieś takie obłudne.
    - Każdemu można coś zabrać. Tak żeby to odczuć.

    OdpowiedzUsuń
  19. Czterdzieści Cztery17 stycznia 2013 20:58

    Wysłał jej niewyraźne spojrzenie. Co ona niby chciała zrobić?! Wywnioskować z jego kolejnych słów i zachowania, czy kogoś stracił? Spodziewała się, że klęknie na ziemi, zacznie ronić łzy i wyśpiewa jak na spowiedzi każdą bolączkę swego żywota? O nie, nie.
    - Pogoń za pieniądzem jest zgubną rzeczą. Zaprawdę trzeba się jej wystrzegać. Jeden, głupi papierek potrafi zawładnąć tyloma stworzeniami.

    OdpowiedzUsuń
  20. Normalna rozmowa? Nie przywykł do nich. Szokiem było dla niego to, że dziewczyna miała ochotę spędzić z nim czas, o ile nie jest czyimś szpiegiem (na co nie wyglądało, ale różnie to bywa). Wystarczyło na niego spojrzeć i już krew zamieniała się lód, a zgroza obejmowała całą duszę. Po kilku zamienionych słowach mogło być tylko gorzej. Tym razem postanowił być grzeczny i choć udawać normalnego.
    - Tak, jeśli zgubiło się swoją własną drogę, łatwo popaść w bezsensowną gonitwę za niczym. Może się przejdziemy? Masz ochotę gdzieś się wybrać?
    Miał już dosyć stania w jednym miejscu, z dłońmi tkwiącymi w kieszeniach.

    OdpowiedzUsuń
  21. Czterdzieści Cztery17 stycznia 2013 22:13

    Wątpił we wszystko co odczuwała. Zdawało mu się to nierealne, dziwne.
    Nie marudził, że dziewczyna ciągnie go, sama nawet nie wiedząc gdzie (a przynajmniej tak mu się wydawało). Co za różnica. Znał okolicę ze swoich odwiecznych spacerków, bez których nie mógłby egzystować. Szedł pół kroku za nią, obserwując wszystko, tak jakby widział wszystko pierwszy raz. Z dziecięcym zaciekawieniem i uśmieszkiem na twarzy. Noc wydawałaby się piękna, a księżyc wyglądał zawadiacko z za chmór.
    - Tak, masz rację - zamruczał, zauroczony pięknem wszelkich krzaków i drzew pokrytych śniegiem -Często wydaje się nam to bardzo łatwe, albo zapominamy o naszym celu, płynąc z prądem świata. Dobrze, że nasz świat nie jest tak bardzo zabiegany i zbrukany jak gamma center. Co oznacza, że ludzie tęsknią za apokojem i szczęściwm, które gdzieś tam utracili. Nie zaprzepaśćmy tego.

    OdpowiedzUsuń
  22. Czterdzieści Cztery18 stycznia 2013 15:21

    Tak, przede wszystkim potrzebował czasu, aby przekonać się że to nie obłuda, albo jego nadinterpretacja wszystkiego.
    Wychowani w miastach, pełnych ludzi i betonowej zagrody, zacieśniającej się coraz bardziej wokół ich szyi, nie dostrzegali takich rzeczy. Ile szczęścia można zaznać wpatrując się w oszronione listki,które jeszcze nie zdążyły upaść? Ile nauczyć się można z świata przyrody? Nie można tego zliczyć. I jeśli nawet wszystkie stworzenia miałyby miliony lat, wszystkich zagadek tego świata nie daliby rady rozwiązać.
    Gdy dziewczyna spojrzała w jego stronę, opanował się nieco, kierując głowę nieco w dół i przestał bujać w chmurach.
    - Bez dwóch zdań. A twoja panno...

    OdpowiedzUsuń
  23. Wystarczyła chwila żeby jego mózg wygenerował setki pomysłów, dlaczego dziewczyna jest dla niego sympatyczna, albo czemu jeszcze nie uciekła. ale po co zawracać sobie tym głowę.
    Tak, można było nazwać to skrępowaniem.
    - Miło mi Jade. Każda pora roku ma w sobie coś wspaniałego. Zwę się Dinistrio von Loewenwold. - lawirował między tematami.

    OdpowiedzUsuń
  24. Jeśli dobrze znała historię, to z pewnością znała to nazwisko, ale nie miał zamiaru uświadamiać jej tego. Zawsze miło jest kogoś poznać, co innego dalsza znajomość. Może okazać się już mniej zabawna i radosna, ale któż by się tym przejmował na samym początku. Choć, jeśli czasem można by było wycofać się i po prostu odejść w chwili poznania się, zanim padnie nieco zobowiązujące "miło mi", wszystko inaczej mogło się poukładać. Czasem wyszłoby to na dobre, czasem nie, ale kto mógłby się tego spodziewać.
    - Ale nie potrzeba przecież zamartwiać się złymi ich skutkami. Nie lepiej cieszyć się złoconymi liśćmi, albo śniegową kołdrą, zamiast zajmować się głupimi niedociągnięciami. Zbyt dużo stresu przynosi nam żywot. A co do okolicy, to jak własną kieszeń znam.
    Wyciągnął dłoń z kieszeni, trzymając w dłoni granat bez zawleczki. Zrobił nieco niewyraźną minę. Chyba nie tego się spodziewał.

    OdpowiedzUsuń
  25. Ważniejszych informacji... Dobre sobie. Gdyby to usłyszał, pewnie obraziłby się sromotnie. Czyż było coś ważniejszego od jednego nazwiska, ukrytego między linijkami tak wielu ksiąg i podręczników, które w większości zostały zapomniane. A kogo do cholery interesowała historia? Jego. Ale przecież i on został zapomniany. Jej słowa jednak nie były lepsze, ale cóż miał zrobić. Nie odezwał się ani słowem. Co miał powiedzieć? Wszystko ukazałoby hipokryzje. Na twarzy Czterdzieści Cztery widniał tylko spokój, jak etykietka przyczepiona pineską do tablicy, a w tym przypadku do czoła. Zamachnął się mocno i granat poszybował gdzieś w dal.

    OdpowiedzUsuń
  26. [Nie mam nic przeciwko ;)]

    OdpowiedzUsuń
  27. Nigdy nie przepadała za Zamokrą. Szczególnie przez znajdujący się tu ośrodek, dla ludzi niepełnosprytnych, którzy napawali ją lekkim niepokojem. Nigdy nie było powiedziane, że nie trafili tu, ponieważ dostrzegają coś, czego nikt inny nie jest w stanie...
    Ale nie tylko to wprawiało ją tego dnia w kiepski nastrój. Kolejną przyczyną był jej podwładny, który nie robił nic innego, jak tylko narzekał, odkąd tylko wyruszyli w miejsce, wskazane im przez chlebodawcę, jako docelowy punkt spotkania z jednym z informatorów.
    Nie lubiła użerać się z tutejszą administracją, dlatego na poszukiwania osoby z nimi umówionej wysłała swojego marudnego podkomendnego, a sama usiadła w jednym z foteli, obok nieznanej sobie dziewczyny.
    Jej wierny towarzysz, jakim był feniks, do tej pory spokojnie siedzący na jej ramieniu, sfrunął z niego, na siadając na oparciu fotela na którym siedziała nieznajoma, przyglądając jej się bacznie.
    - Jest łagodny - zapewniła tylko, aby nie wprowadzać niepotrzebnego zamieszania. Sama też z większym zainteresowaniem zaczęła się przyglądać kobiecie. Jej przyjaciel nie interesował się zazwyczaj zwykłymi istotami.

    OdpowiedzUsuń
  28. Każdy mierzył świat swoją miarą. Dla jednych historia była ważna, dla innych tylko czubek własnego nosa się liczył. Jeśli uważała, że taka wiedza nie jest jej do niczego potrzebna, trudno. Zresztą mało go to obchodziło. Przecież nie będzie jej do niczego zmuszać.
    Nie robił przecież wszystkiego żeby dać jej coś do zrozumienia. To byłoby, aż nad wyraz tępe, ale i symboliką nie pogardzi, choć nie w tym momencie.
    Granat uderzył o ziemię, ale zamiast roznieść w pył połowę otoczenia, zaczął syczeć głośno, roznosząc dookoła dym. Nie spiesząc się zbytnio zawiązał chustę, tak aby osłaniała jego drogi oddechowe. Z wyrazem znudzenia, podał dziewczynie podobną.

    OdpowiedzUsuń
  29. Sama idea usilnego przekonania różnych stworzeń, do tych zamieszkujących ośrodek, wydawała się dziewczynie nieco śmieszna. Wiadomym było, że takim zachowaniem niczego się nie wskóra, a tylko stresowało się biednych pacjentów niespodziewanymi wycieczkami i wystawianiem ich na widok publiczny jak w jakimś zoo.
    Nigdy jednak nie wypowiedziała się na ten temat, gdyż zwyczajnie nie wolno jej było wtrącać się w takie sprawy.
    - Oczywiście - odparła spokojnie, spoglądając na swojego towarzysza - ptaki to najbardziej wolne stworzenia na świecie. Garuda może odlecieć w każdej chwili i nigdy już do mnie nie wrócić, ale do tej pory jeszcze tego nie zrobił. To najlepiej świadczy o tym, jak wiele wolności posiada.

    OdpowiedzUsuń
  30. [Witam. Chętnie zacznę wątek, ale brakuje mi pomysłu... Czy Twoją postać można spotkać tylko w okolicach Ośrodka?]

    OdpowiedzUsuń
  31. Czterdzieści Cztery22 stycznia 2013 10:07

    Nie wymagał od nikogo ogromnego szacunku, albo zachwytu nad jego osobą. Chodziło raczej o brak ignorancji dla jego zapatrywań. Nie lubił jak ktoś w najwyższym stopniu gardził tym, co stanowiło dla niego ważny element. Nie wymagał, aby ją znała, a raczej nie wykpiwała go za to.
    Uśmiechnął się do niej przyjaźnie, czego raczej nie mogła dostrzec z pod chusty.
    - A co powiesz na to żebym ja wybrał drogę, a raczeu miejsce naszego pobytu?

    OdpowiedzUsuń
  32. Tej strefy wyjątkowo nie lubiła. Zawsze po wycieczce przez Zamokrą miała mokre ubrania, a najbardziej buty. Wracając do Elurry, gdzie jest ciągle zimno, połączenie przemoczonych ubrań z tym klimatem nie dawało wspaniałego efektu. Było jeszcze jasno, więc bez problemu dostrzegła dwie postacie. Ruda dziewczyna tłumaczyła coś brunetowi i próbowała go najwyraźniej jak najszybciej zgubić. Widziała, że nieznajomej nie najlepiej wychodzi spławianie.
    -Słucham cię?- powiedział brunet widząc, że Stormy mu się przygląda.
    -To dobrze. Coś trzeba w życiu robić.- mruknęła i bez problemu powaliła go w kałużę.
    -Za co?!- wyglądał na oburzonego.
    -Jesteś taki męski kiedy się denerwujesz- powiedziała ironicznie.
    Wstał, przeklnął pod nosem i poczłapał gdzieś przed siebie. Byle najdalej od kobiety. Widziała jak pogroził jej jeszcze palcem.

    OdpowiedzUsuń
  33. Czterdzieści Cztery22 stycznia 2013 17:15

    Ależ nie zarzucał jej tego. Zresztą nie miał nawet podstaw co do tego.
    Poniekąd rozumiał jej nastawienie do pomocy, której jej udzielił. Sam byłby niezmiernie zdziwiony, że ktoś wyciągnął w jego stronę pomocną dłoń. Czym innym jest fakt, że w miarę swoich umiejętności by ją odrzucił. W każdym razie sam chętnie jej udzielał, co naprawdę kontrastowało z resztą jego życia.
    Wyciągnął w jej stronę dłoń.
    - Ale zamknij oczy i nie podglądaj. Inaczej będzie nudno i wszystko zepsujesz.
    Poczekał aż dziewczyna wypełni jego polecenie i złapał ją za dłoń. Zaczął biec na tyle wolno żeby dziewczyna zbyt szybko się nie zmęczyła przy tym i równocześnie szybko zjawić się na miejscu. Postanowił zabrać ją do miejsca naprawdę wyjątkowego. Pięknego, a za razem niebezpiecznego. Nazwa wydawała się przesympatyczna, choć skrywała przed resztą złą naturę. Miejsce śmiercionośne dla zębów. Nie potrzebowali zbyt wiele czasu, aby pojawić się na smakowej polanie. Czterdzieści Cztery po kilku ósemkach, slalomie pomiędzy przechodniami i małej kąpieli w miejskiej fontannie, dotarł na miejsce, hamując przy tym gwałtownie.
    - Oto jesteśmy! - obwieścił tryumfalnie.

    OdpowiedzUsuń
  34. Temat wolności był bardzo ważny także dla samej Libry. Z natury rzeczy była pewną indywidualnością, która nawet najprostsze czynności lubiła wykonywać na swój sposób. Nie bez powodu jej wiernym towarzyszem był ptak, czyli uosobienie wolności i swobody działania.
    - Tak, najbardziej intrygujące na całym świecie - stwierdziła, tonem nieznoszącym sprzeciwu. Na pytanie, zadane przez kobietę zareagowała ciepłym uśmiechem.
    - Zapełniają większość mojego wolnego czasu, jak więc mogłabym ich nie lubić - stwierdziła pogodnie - chciałabyś się przejść? - spytała, spoglądając pytająco na swoją rozmówczynię.

    OdpowiedzUsuń
  35. Czterdzieści Cztery22 stycznia 2013 21:09

    Nieco zdziwił się jej zachowaniem. Wciąż poważna, nieco zamknięta w sobie, może nieobecna. A gdy zaprowadził ją na tą łąkę, zaczęła zachowywać się zupełnie inaczej, jakby miała rozdwojenie jaźni, ale któż wie więcej o zmianach humoru niż on. Z ciekawością obserwował ruchy dziewczyny. I mimo, że na samym początku miała problem z dotknięcie go, nawet przez rękawiczkę, potem bez żadnego problemu złapała go za łokieć. A w dodatku uwielbiała te ohydne lukrecje, które doprowadzały go do mdłości. Najważniejsze, że bardzo dobrze się bawiła. Gdy zaproponowała mu kilka, skrzywił się nieco, starając jej nie okazywać obrzydzenia. Szczerze mówiąc, choćby go nie wiadomo jak zmuszali, nawet by ich nie polizał.
    - Nie. Chyba sobie odpuszczę. Ale jedz sobie, na zdrowie. Więcej zostanie dla ciebie. A co do butów, to dziękuję.
    Wygiął usta w krzywym uśmiechu. Zerknął odruchowo na swoje glany. Najzwyczajniejsze w świecie. Wzruszył tylko ramionami i zrobił dwa kroki do przodu, uważając, aby nie nadepnąć dziewczyny. Położył się na trawie cytrynowej, podkładając sobie dłonie pod głowę.

    OdpowiedzUsuń
  36. Czterdzieści Cztery22 stycznia 2013 22:01

    Uśmiechał się sam do siebie, żując trawę cytrynową. A pożerał ją w takim tempie, że opok jego dłoni pozostał pasek ziemi, który bardzo wyróżniał się pośród całej łąki wypełnionej zielenią. Czego więcej chcieć? Gwiazdy nad głową, miękka trawa, która na dodatek jest pyszna i dobry humor oraz towarzyszka przy boku. Oczywiście rozbawił go fakt jak dziewczyna pałaszowała smakołyk, który drażnił jego zmysł węchu. Cieszył się, że dziewczyna namolnie nie namawiała go do jedzenia. Oczywiście gumę truskawkową z jej rąk, przyjął od razu i zastosował jako przerywnik pomiędzy wciąż odrastającą trawą, a ziarenkami kakaowca, które przez przypadek znalazł na ziemi.
    - Dziękuję. - ukłoniłby się jeszcze, ale wstawać mu się niezbyt chciało - A lubię żelki, owoce, czekoladę. Dużo rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
  37. Czterdzieści Cztery23 stycznia 2013 11:31

    Zaśmiał się. Odchylił głowę do tyłu i spojrzał dziewczynie w oczy.
    - Nie, nie, nie. Jeśli miałbym wymieniać wszystko, co lubię to zajęłoby nam tyle czasu, że w połowie byś się znudziła, nieco byś się wystraszyła tego co usłyszałaś, a przede wszystkim niezbyt mi się chce wymieniać te wszystkie rzeczy. Ale jeśli masz na to ochotę, to sama możesz się ze mną podzielić swoimi upodobaniami.
    Żuł jeszcze trochę gumę, po czym powoli zaczął tworzyć balon. Po chwili zagryzł końcówkę i otworzył usta, a bańka zaczęła szybować w górę.

    OdpowiedzUsuń
  38. Spodziewała się takiego pytania.
    -Nudziło mi się- wzruszyła ramionami.
    Nie lubiła uzasadniać swoich czynów. To co robiła było jej sprawą, a czy się to komuś podoba, czy nie, nie obchodziło jej wcale. Tak samo jak nie interesowało jej czego ten chłopak chciał. Była pewna, że odpuścił i już nie wróci by wyrównać rachunki między nimi. Byli tacy co wracali, ale zwykle to ona nabijała drugi punkt.
    -Jak ci na imię?- zapytała.

    OdpowiedzUsuń
  39. Czterdzieści Cztery23 stycznia 2013 13:52

    Ponownie się zaśmiał. Krótko, jak miał w zwyczaju. Czyżby był aż tak przewidywalny?
    - Nie, nie mamy na tyle czasu. Pewnie gdy skończy się noc, będę musiał wrócić do swoich obowiązków, zajęć, życia, które nie zawsze przyciąga swą wspaniałością. I powiem ci, że trafiłaś, a większość z tych rzeczy wcale nie jest tak straszna, jakby się wydawało. Może kiedyś ci to udowodnię... A ty? Co lubisz prócz lukrecji?
    Trawa wokół niego zdążyła odrosnąć nieco, przy okazji obrastając kwieciem o smaku wilczych jagód. I o to się pokusił. Przewrócił się na bok, aby mieć do nich większy dostęp. Jego oczy natychmiastowo odlepiły się od roślinności i przykleiły do pięknej, zielonej bramy, niedaleko od nich. Dobrze wiedział co się za tym kryję, a sama myśl o możliwości utraty życia lub zdrowia bardzo go pociągało.

    OdpowiedzUsuń
  40. Nie miała złych zamiarów, ale przywykła, że nie roztacza pozytywnej aury. Mimo wszystko i tak zawsze odpowiadała "po swojemu".
    -Mnie nazywają Stormy. Wielu jednak to niepoprawnie tłumaczy i spotykam się z określeniem "Burza"- odpowiedziała i po krótszym namyśle dodała jedno, grzecznościowe zdanie.- Miło mi cię poznać, Jadeite.

    OdpowiedzUsuń
  41. Czterdzieści Cztery23 stycznia 2013 16:37

    Zupełnie odpłynął. Niby słyszał to, co dziewczyna mówiła do niego, a jednak był obecny gdzie indziej. W marzeniach, stał już za zieloną bramą. Po stronie, która nie była już tak przyjazna i kolorowa, a przedstawiała jedynie strach. Uwielbiał takie miejsca. Tam łatwo było się przekonać kim tak naprawdę się jest. Bez wszystkich otoczek, udawanej uprzejmości. Sama prawda. Nawet w czasie snu nie widać takiego oczyszczenia. Nie zdziwił się jej pytaniem. Mało kto wiedział, co też znajduje się za bramą. Może kilka metrów za bramą było im znajome ale nie dalej. Tylko tacy szaleńcy jak on, wkradali się głębiej.
    - Jeśli chcesz pokażę ci, ale musisz się nad odpowiedzią bardzo głęboko zastanowić. Wizyta za bramę może na zawsze zmienić twoje życie. I nikt tu nie mówi o zmianie na lepsze. Jesteś gotowa, aby wejść w krainę strachu i iluzji?

    OdpowiedzUsuń
  42. -Imię oznacza coś burzowego. Na przykład pogodę-wyjaśniła.- Tę niepoprawną wersję traktuję jako pseudonim.
    Jeszcze nikt nie pytał jej o znaczenie imienia dlatego zainteresowała ją ruda kobieta. Była ciekawa i bezpośrednia. Jak na razie w pozytywnym znaczeniu.
    -Masz może ochotę gdzieś się wybrać?- Zaproponowała.

    OdpowiedzUsuń
  43. Tak jak się spodziewała, będzie musiała coś wymyślić. Pierwsze co jej wpadło do głowy to spacer, ale to z kolei było nudne. Chyba, że urządziłoby się jakąś wojnę, ale to, że dla Stormy było to zabawą nie koniecznie przypadłoby do gustu Jade.
    -Może restauracja? Jest chyba najbliżej nas.
    Poszły drogą, którą niedawno przemierzał zuchwały brunet. Było jej to obojętne czy jeszcze kogoś będzie musiała spławić. Normalna istota miałaby nadzieję, że bez rozlewu krwi. Stormy wolała odwrotną sytuację.

    OdpowiedzUsuń
  44. Popatrzyła na nią zdziwiona pytaniem. Gdy przekonała się, że nie żartuje postanowiła odpowiedzieć, chociaż nie lubiła mówić o sobie. Każda taka rozmowa wprawiała ją w lekkie rozdrażnienie lub zakłopotanie. Tu o dziwo tego nie czuła. Może dlatego, że Jade pytała o to by nawiązać kontakt. Tak jej się wydawało.
    -Potrawy słodkie lub kwaśne. A ty?

    OdpowiedzUsuń
  45. -Zwykle piję zieloną herbatę. Czasem z cytryną. A z zimniejszych soki. Wszystkie.
    Stormy w przeciwieństwie do Jade starała się omijać kałuże, ale w niektóre z niechęcią wchodziła gdyż dystans między nimi znacznie by się poszerzył. Ubranie krótszego płaszcza nic nie dało. Spodnie były mokre do kolan tak czy inaczej.

    OdpowiedzUsuń
  46. Czterdzieści Cztery24 stycznia 2013 21:34

    Wstał z ziemi, niezbyt przekonany czy aby dziewczyna wie na co się pisze. W końcu czy chcemy czy też nie, wyobraźnia potrafi być bardzo zwodnicza. Często omamia, bagatelizuje, spłaszcza albo zaczyna wszystko wyolbrzymiać. I jak stworzenia patrzące na tak zróżnicowany świat jak Gamma Fiction mogły się nie pogubić. Był tyllo jeden problem. On wiedział gdzie ją ciągnie i gdy dziewczynie coś się stanie, będzie jego winą. Zawachał się.
    - Jesteś tego pewna?
    Machnął mentalnie dłonią. Jak zabawa przerodzi się w prawdziwe piekło, Thor pomoże. A gdy czerwonowłosej pomiesza się w głowie, jest lalkarzem, poprzestawia. Wyciągnął z kieszeni sznurek i przywiązał go do paska.
    - Dobrze, ale i ty musisz się przywiązać, aby się nie zgubić. Dobrze?

    OdpowiedzUsuń
  47. -Czy to aż tak rzuca się w oczy?- odpowiedziała pytaniem.- Zgadza się. Nie przywykłam do spacerów po wodzie.
    Teraz myślami wędrowała po swoich pomysłach. A gdyby tak dosłownie po niej chodzić?
    Ich oczom ukazał się docelowy budynek. Tu na pewno nie będzie tak mokro jak na dworze. Celowo wybrała takie miejsce. Jeszcze zanim weszły słychać było głośne rozmowy gości i ich śmiechy. Zasiadły do stolika blisko okna.

    OdpowiedzUsuń
  48. Czterdzieści Cztery25 stycznia 2013 16:46

    Spojrzał na ruchy dziewczyny i westchnął cicho.
    - Tak będzie ci niewygodnie i nawet nie będziesz mogła się odpowiednio bronić. Daj to. Krew ci z dłoni odpłynie i na tym się skończy.
    Odwiązał jej linę z nadgarstka i zawiązał w pasie. Tak było znacznie lepiej. Miał pewność, że nie spadnie jej podczas drogi, a podwójny supeł i gumka recepturka gwarantowały brak możliwości rozwiązania się.
    - No to chodźmy.
    Złapał ją machinalnie za dłoń i szybkim krokiem ruszył w stronę wrót. Sam nie wiedział, co tak naprawdę ciągnie go w to miejsce. Chęć zabawy, strachu, może poznanie swojej duszy i dziewczyny przy okazji. Cokolwiek by to było, oddziaływało bardzo silnie. Złapał za pięknie zdobioną klamkę koloru złotego. Z radością stwierdził, że włoski na jego ciele stanęły dęba, bez większego powodu.
    - Zaczyna się - szepnął jakby samemu do siebie i otworzył wrota.
    Labirynt nie wydawał się tak straszny jak opisywał go Czterdzieści Cztery. Przekroczyli próg, a ich ciała zaczęły reagować inaczej, niż na polanie. Zamknął za sobą drzwi, a chłodny wiatr otulił ich ciała.
    - Ruszajmy. Początek nie jest taki zły.
    Korytarz prowadził to w lewo, to w prawo, coraz bardziej wciągając ich w głąb. Tak jakby miał już zaplanowane wciągnąć ich do środka i zamordować w momencie, w którym nie będą mogli się już wycofać. Niektórzy nazywali ten labirynt myślącym, inni sądzili, że to własna wyobraźnia tak działa na to miejsce. Nigdy nic nie wiadomo.

    OdpowiedzUsuń
  49. [Z chęcią ja mogę zacząć. Coś wymyślę. Teraz mam odrobinę więcej czasu, więc mam nadzieję, że do jutra uda mi się coś napisać.]

    OdpowiedzUsuń
  50. Czterdzieści Cztery26 stycznia 2013 10:22

    Niezbyt zrozumiał, co też chciała przekazać mu w tym geście, ale powracanie do tego momentu nie miało sensu. Trzeba było zająć się przetrwaniem w miejscu takim jak to.
    "Ariadny" zdziwił się. Czy dziewczyna zaczynała mieć halucynacje? Wszystko możliwe. Tylko czas mógł to rozstrzygnąć.
    A może mieli oszaleć z napięcia rosnącego jednostajnie przyspieszonym? Całkiem możliwe.
    I Czterdzieści Cztery zerknął na Jadeite. Tak, zauważył to samo. Po chwili zdawało mu się, że słyszy czyjeś wyraźne oddechy. Z łatwością stwierdził, że jest ich czterech. Jednak po przejściu kolejnych kroków i zerknięciu za zakręt nikogo nie spotkali. Dalej były kolejne rozdroża. Drogi i dróżki, drzwi i drzwiczki. Kompletna paranoja wyrażona w siatce labiryntu. Gdzie teraz? W którą stronę się udać. Jedne drzwi wyglądały kusząco, przyjaźnie, ale jak wiadomo w takich miejscach kryje się najwięcej zła. To może te stare, poniszczone wybrać? Ale kto daje gwarancje, że tam odnajdą spokój? To może najbliższa dróżka z której dochodzą wspaniałe wonie lasu tropikalnego? Za plecami usłyszeli kroki. Puszczono za nimi bestię, dla ułatwienia i przyspieszenia wyborów. Którą drogę wybrać?

    OdpowiedzUsuń
  51. Zerknęła na menu. Nie chciało jej się czytać całej oferty, dlatego znalazła stronę z deserami i wybrała pierwsze, co uznała za odpowiednie. Nie była głodna, więc tyle wystarczyło.
    -Ja wezmę mus czekoladowy- odpowiedziała.- A ty już znalazłaś coś dla siebie?- spojrzała na Jade.
    Ton jej głosu wydawał się być nawet przyjazny.
    Nim odpowiedziała lekko podskoczyła- wina głosu jaki usłyszała w głowie. Tamta tego nie zauważyła. To dobrze, bo musiałaby wymyślać wymówkę, czego szczerze nie lubiła. Zupełnie jakby znajdował się tuż obok niej. Jej nierozerwalny "stróż" ostrzegał ją przed czymś ale zignorowała go i słuchała nowej znajomej.

    OdpowiedzUsuń
  52. Czterdzieści Cztery26 stycznia 2013 14:47

    [Wybacz, ale muszę to pokazać. Pięknie pasuje tu mr. Freeman.
    http://www.youtube.com/watch?v=TQmhjn0K0e0
    Może nie w tym samym znaczeniu, ale te filmiki można różnie interpretować.]
    Pewnie i tak w końcu nie złapałby tej klamki. Aż dziw brał, że od razu nie wycofał się i nie wybrał innych drzwi. A może właśnie one były tak pociągające, że trudno było oprzeć się ich aurze... Wszystko jedno. Ruszyli dalej w ekscytującym, szaleńczym pościgu. Chęci uratowania swojego życia i ucieczki jak najdalej. Adrenalina wręcz wylewała się z jego ciała. Gdy stanęli przed drzwiami i wydawałoby się, że to koniec. Może wyjście, przepaść z lawą, osoba ścigająca ich? Nie miało to różnicy. Nie ruszył się z miejsca, a na jego twarzy pojawił się szaleńczy uśmiech.
    - "Oni mają tylko jeden problem. Są śmiertelni". - zaśmiał się cicho i przypominał prawdziwego obłąkańca. Odwrócił się do dziewczyny i wyszczerzył jeszcze bardziej. - Pierwsza wskazówka dla ciebie. Pospiesz się bo mamy pogoń na ogonie. Powiedz mi jakie prawa tu panują?

    OdpowiedzUsuń
  53. [Hmm, myślę sobie, że jeszcze nie mamy wątku. Mogłabym nawet zacząć, ale zastanawiam się, jak to mniej więcej wygląda z wizytami w Ośrodku...]

    OdpowiedzUsuń
  54. [Cześć, cześć. W takim razie nie pozostaje mi chyba nic innego, jak rozpoczęcie wątku :)]
    Nie należał do istot, które często się leniły i nie były w ciągłym ruchu. Właściwie dzięki temu, że cierpiał na bezsenność był aktywny całą noc. Teraz szedł drogą w niewiadomą stronę, jak zawsze z miniaturką marionetki w ręce. Przez przypadek wpadł na jakąś osobę, co dla zabawki skończyło się... Źle.
    - 499... - mruknął pod nosem, spoglądając na roztrzaskane, drewniane elementy. Po chwili podniósł wzrok i zmierzył dziewczynę wzrokiem. Mogłabyś czasem uważać jak chodzisz...
    Była to nie zobowiązująca uwaga. Nie czekając na jej reakcję zaczął zbierać części z ziemi.

    OdpowiedzUsuń
  55. [Nie taki zły pomysł, to możliwe, że ktoś stracił cierpliwość do pamięci Xan, która uparcie nie powracała i wolał wyciągać wspomnienia siłą, co raczej niezbyt jej odpowiadało, zwłaszcza, że istniała możliwość, że dziewczyna miała przeszłość, której wolałaby nie odzyskać. Spróbuję zacząć.]

    Xan naprawdę nie spodziewała się, że po raz kolejny Rothen zadecyduje o ograniczeniu jej wolności. Nic w ostatnim czasie na to nie wskazywało, toteż dziewczyna była lekko zaskoczona, kiedy nieoczekiwanie którejś nocy jej pokój wypełniło dziwne, różowe promieniowanie. W pierwszej chwili zignorowała to, przyzwyczajona do podobnych zjawisk, pierwsze ukłucie niepokoju poczuła w chwili, kiedy zdała sobie sprawę, że jej umysł pracuje jakoś inaczej. Nie potrafiła się skoncentrować. Świat nieoczekiwanie zawirował i FL-420 musiała oprzeć się o ścianę, teraz już przekonana, że właśnie padła ofiarą czyjegoś celowego działania. Ktoś najwyraźniej usiłował ją odurzyć, albo w inny sposób pozbawić świadomości.
    A jednak znaleźli sposób na odurzenie Anev, pomyślała z mimowolnym uznaniem, zanim osunęła się w mrok.
    Kilka razy budziła się i znów traciła przytomność, czasami dostrzegając rozbłyski rażącego światła, czasami czując warstwy folii krępujące jej ciało. Jakiś głos w głowie kazał jej walczyć, reszta umysłu wolała pogrążać się w narzuconym z góry błogostanie. Nie miała pojęcia, jak długo to trwało, pełna przytomność i zdolność racjonalnego myślenia powróciły w dzień, kiedy słońce było już wysoko na niebie.
    Dziewczyna zdała sobie sprawę, że znajduje się w niewielkiej, częściowo pogrążonej w półmroku sali. I została zamknięta w klatce. Przejrzysty, plastikowy sześcian, wzmocniony na krawędziach paskami gumy wydawał się całkowicie szczelny, tak, że dziewczyna już z góry odrzuciła myśl o ucieczce. Ktoś był dobrze przygotowany.
    Ktoś? pomyślała zgryźliwie. Dlaczego nie mogła nazwać go po imieniu? Przecież w grę wchodziły dwie osoby. Rothen albo Marius. Któryś z nich najwyraźniej uparł się za wszelką cenę wyleczyć Xan z amnezji. W sposób, który raczej nie mógł jej się spodobać...
    Rozejrzała się po swoim niewielkim więzieniu, raczej bez nadziei, że znajdzie coś, co pomoże jej się wydostać. Tak jak myślała, nie widziała żadnego ostrego, metalowego przedmiotu.

    OdpowiedzUsuń
  56. Xan dopiero po jakimś czasie zdała sobie sprawę, że jest obserwowana. Dziewczyna o czerwonych włosach w niezbyt często spotykanym odcieniu nie wyglądała jak osoby, których obecności w tych okolicznościach oczekiwała. Nie miała na sobie białego fartucha czy ochronnego kombinezonu, nigdzie nie dało się też zauważyć logo jakiejś organizacji. Wyglądało na to, że zabłąkała się tu przez przypadek i podeszła bliżej, zaintrygowana niecodziennym widokiem. Ba, bo i widok musiał być niecodzienny. Siedziała na plastikowej podstawie, otoczona plastikowymi ścianami, stanowiącymi zaskakująco prostą i skuteczną barierę dla Inferiana, nerwowo pstrykając palcami i coraz bardziej beznadziejnym wzrokiem wodząc po stosunkowo mocnej, gładkiej powierzchni. Nie łudziła się, że zdoła wybić w niej dziurę, nie mając do tego narzędzi.
    Nie miała wyboru, musiała spróbować porozumieć się z istotą z zewnątrz. I liczyć na to, że nawet nie mając zmysłów tak czułych jak Xan, tamta w ogóle zdoła usłyszeć ją przez grubą warstwę plastiku.
    Oparła się o ścianę klatki i postukała weń otwartą dłonią.
    -Podejdź bliżej -poprosiła dziewczynę o czerwonych włosach. Nie wiedziała, czy poza klatką jej głos jest słyszalny. A jeśli nie, modliła się w duchu, aby tamta wyczytała słowa z ruchu warg. Potrzebowała jej. Potrzebowała pomocy, jeśli nie chciała przekonać się, jak bolesne wspomnienia można wyciągnąć z prawie całkiem utraconej pamięci.
    -Chodź. Musisz mi pomóc...

    OdpowiedzUsuń
  57. Czterdzieści Cztery27 stycznia 2013 11:26

    Ależ golenie także jest frajdą. Ale jedynie w momencie, gdy jest niespodziewane i razem z włosami przejedziemy raz a porządnie golarką po twarzy. Istna poezja. Któż nie oparłby się takiej pokusie. Można także odczekać trochę, puścić delikwenta i gdy zupełnie się już uspokoi, powtórzyć czynność, albo wymyślić coś brutalniejszego.
    Westchnął cicho, słysząc jej słowa.
    - Poniekąd. Ale nie na tym się skupiamy, a na rozwiązaniu. Jak wyjść, jak się nie dać szaleństwu - powiedział jak najbardziej spokojnie.
    Szatański uśmiech zniknął gdzieś. Może z rozczarowania. Nie dziewczyną, a sytuacją. Wydawała się taka ekscytująca. Mijający czas, panika i szybkie, niby bezmyślne działanie.
    - To już zależy. Wybacz, ale tym razem zrobię inaczej. Dlaczego mam przechodzić przez drzwi. Dlaczego mam się poruszać korytarzykami?
    Włożył dłonie w kieszenie i ruszył w całkiem innym kierunku. W stronę goniącej ich bestii.
    - I niech śmierć pochłonie nas wszystkich.

    OdpowiedzUsuń
  58. Xan w duchu odetchnęła z ulgą. Jednak tamta ją słyszała. Zatem były na dobrej drodze, chociaż tamta miała trochę wątpliwości. Właściwie nie można było się dziwić.
    -Zamknęli mnie tu, bo kilka miesięcy temu straciłam pamięć -wyjaśniła. Starała się mówić wolno, aby dało się ją zrozumieć.
    -Nie zrobiłam nic złego, poza tym, że ci, którzy mnie tu wysłali nie mogą dostać się do moich wspomnień.
    Nie zrobiłam nic złego... Jasne. Miała ochotę parsknąć gorzkim śmiechem. Nie mogła być pewna niczego, co wydarzyło się przed wymazaniem wspomnień. Pozostawała tylko nadzieja, że charakter i osobowość miała takie same, wtedy być może nie zrobiłaby niczego, czego nie zrobiłaby teraz.
    -Proszę, znajdź jakiś ostry metalowy przedmiot i wbij go w ścianę klatki. Tak, żeby koniec przeszedł do środka. Żebym mogła go dotknąć.
    Gdyby Xan słuchała tego z boku, musiałaby uznać, że podobna instrukcja brzmi jak wariacki bełkot.
    Westchnęła. Przy założeniu, że tamtej się uda, pozostawał jeszcze jedna, dość istotna kwestia.
    -A jak już to zrobisz i przebijesz na wylot, nie dotykaj swojego końca.
    To tyle ze stwierdzeniem, że Xan nie była niebezpieczna...

    OdpowiedzUsuń
  59. Czterdzieści Cztery27 stycznia 2013 19:28

    Chyba nie zrozumiała ani słowa z tego, co powiedział. Trudno. Trzeba było to wyprostować. Zaśmiał się dość wysokimi tonami, idąc wciąż do przodu. Stworzenie goniące ich było coraz bliżej. Dźwięk pościgu i rozwścieczonego oddechu roznosił się echem po korytarzu. W końcu Czterdzieści Cztery wyciągnął dłonie z kieszeni i rozłożył je na boki. Jeszcze tylko chwila. Ostatni zakręt. Kilka metrów. Co to dla bestii, która goniła ich przez cały ten czas. Oto jest, w pełnej okazałości ukazała się na ich drodze, nie zwalniając ani trochę. Wyszczerzył się ponownie, widząc paskudnego, przerośniętego wilka z pianą w pysku i czerwonymi oczami.
    - Witaj.
    Dinistrio zatrzymał się, a bestia zaczęła szarżować w jego stronę. Otworzyła ogromną paszczę, odsłaniając kły. I już już miała jednym kłapnięciem skrócić go nie tylko o głowę i wszystko prysło jak bańka mydlana. Mógł przysiądź, że czuł odrażający odór oddechu potwora. Sceneria się zmieniła. Całkowicie. Stali pośrodku ogromnej sali skąpanej w bieli. Przypominała mu salę operacyjną, ale za to ręki nie dałby sobie uciąć. Zostało tylko echo, które rozchodziło się, cichnąc powoli, jak gdyby ktoś przed chwilą klasnął w dłonie.
    - Widzisz?
    Pozostało im jedynie czekać na dalszy ciąg swej udręki.

    OdpowiedzUsuń
  60. Ciężko będzie mu to naprawić na miejscu. Patrzył na części, które miał w dłoni i zastanawiał się, czy nie lepiej byłoby od razu to wyrzucić. Postanowił jeszcze z tym poczekać. Teraz zastanawiał się, gdzie mógłby się zatrzymać. Z zamyślenia wyrwał go widok dziewczyny zbierającej resztę części. Początkowo w jego oczach wymalował się strach, który sekundę później zmienił się w złość.
    - Nie dotykaj jej splugawionymi rękoma! - wrzasnął na dziewczynę, wyrwał jej części i odsunął się od niej na "bezpieczną" odległość.
    Uważny obserwator mógł w trakcie tego wrzasku zauważyć typowy dla lalkarzy rozdwojony język.

    OdpowiedzUsuń
  61. [Jade jest senną. Mam nadzieję, że zakres jej mocy obejmuje ten wątek. No dobra, właśnie tak sobie wyobrażam sennych. Wybacz, ale mniej absurdalne wątki są nudne, aczkolwiek jeśli wolisz coś normalniejszego to poinformuj mnie o tym, a wtedy coś wymyślę.]

    Sen miał być odpoczynkiem. Jednak w rezultacie działo się w nim więcej niż w rzeczywistości. Czasami trudno mu było odróżnić jawę od snu. Czasami miał też sny, z których nie chciał się wybudzać. Ten do nich należał. Jechał właśnie na swoim wierzchowcu przez nigdy wcześniej nieodwiedzaną przez niego krainę. Wyglądem przypominała Baso. Tutaj również było tak samo zielono i zdecydowanie zbyt drzewiasto. Jednak tutaj po drzewach biegały wiewiórki w różowych sukienkach, które w dodatku bardzo głośno manifestowały swoje niezadowolenie, gdy ktoś patrzył na nie dłużej niż przez minutę. Tak, to zdecydowanie nie było Baso. W dodatku Red widział właśnie prawdopodobnie największe skupisko jednorożców w swoim życiu. Wszystkie stały w jednej linii w ogromnej, niemalże niekończącej się kolejce. Red z ciekawości podjechał na jej sam początek. Zobaczył tam młodą, rudowłosą kobietę, która stała przy czymś, co wyglądało jak ogromna mechaniczna temperówka. Do jej środka, pierwszy w kolejce jednorożec włożył swój róg, a dziewczyna obok zaczęła kręcić korbkę temperówki. Po chwili róg był perfekcyjnie zaostrzony i jednorożec mógł odjechać dalej, zwalniając miejsce następnemu klientowi. Red uważnie się temu przyglądał i o dziwo pomyślał, że wreszcie to wszystko ma sens. Zawsze się zastanawiał, dlaczego rogi jednorożców zawsze są takie ostre, skoro już dawno powinny się stępić. Nie dało się ukryć, że to wszystko bardzo go zainteresowało. Postanowił dlatego też odezwać się do dziewczyny.
    - Od dawna ich tak temperujesz? - zapytał ją, pokazując swoje niezwykłe walory dyplomatyczne. Tak, do mówienia kompletnie się nie nadawał.

    OdpowiedzUsuń
  62. Czterdzieści Cztery28 stycznia 2013 20:13

    Po raz kolejny się uśmiechnął i z zupełnym spokojem w głosie rzekł:
    - Poczułem. Oddech śmierci na karku. - westchnął - Kiedyś po mnie przyjdzie i z pewnością nie oszczędzi. Czułem jego smród wydobywający się z paszczy, dotyk zębów na własnym nosie. Piękne uczucie...
    Nigdy nie bał się śmierci, dlatego wizja poszarpania przez stworzenie wydawała mu się taka ekscytująca. Kolejne doznanie, przeżyte doświadczenie i przemyślane wnioski. A potem niech któryś zechce potraktować go zębiskami. Wara. Nie dostaniecie tego mięsa. Może i musiałby to odchorować, ale czy miało to jakiekolwiek znaczenie?
    Rozejrzał się dookoła. Czyżby kolejna sala tortur, kostnica, dom pogrzebowy albo szpital. Czas pokarze. Czekać, wciąż czekać. To już wolałby żeby tamta bestia go szarpała. Niepewność była prawdziwą udręką, którą Towarzysz Stalin zaprawdę potrafił wykorzystać. Wokół nich porozkładane było różne, dziwne narzędzia. Odwrócił się do dziewczyny.
    - Chyba wykrakałaś. Sala tortur. Jeszcze brakuje kogoś kto wykona na nas wyrok. Nie ma tu wyjścia.

    OdpowiedzUsuń
  63. Xan przyglądała się jej poczynaniom z uznaniem. Jednak instrukcje okazały się zrozumiałe. Skinęła głową i dotknęła palcem końca rurki, wchodzącego do wnętrza przez otwór w suficie klatki. To nie powinno być trudne.
    Skoncentrowała się na końcówce, czując jak docierający do niej natłok bodźców cichnie. Jej ciało przestawało istnieć, wracała do postaci energii. Błyskawica uderzyła z miejsca, w którym jeszcze przed chwilą stała Xan w koniec rurki. Ubrania dziewczyny upadły na podłogę klatki.
    Xan przemieściła się w rurce ponad poziom sufitu klatki i odskoczyła w bok. Kolejna błyskawica uderzyła w podłogę obok, po czym Xan znów stworzyła ciało, w miejscu, gdzie wyładowanie zakończyło swój lot.
    -Dziękuję -westchnęła i zaczęła rozglądać się za jakimś okryciem. Jej ubrania musiały pozostać tam, gdzie upadły, nie było sposobu, aby wydobyć je z klatki. Znalazła w końcu porzucony lekarski kitel, którym szybko się owinęła.
    Odwróciła się do nieznajomej.
    -Wnioskuję, że nie należysz do personelu tej placówki, prawda? -spytała spokojnie. Właściwie nie powinna pytać, fakt, iż tamta pomogła jej wyjść z klatki, świadczył sam za siebie. Zatem kim tu była? Także więźniem?
    Pacjentką, poprawiła się Xan w myślach.

    OdpowiedzUsuń
  64. "Nie powinieneś się tak zachowywać w stosunku do niewinnej osoby. Może choć raz zmienisz swój aspołeczny stosunek?!" warknął na siebie w myślach. Pozbierał wszystkie śrubki i włożył części do kieszeni.
    - Wybacz, nie powinienem tak na ciebie naskakiwać. Nie jesteś niczemu winna. - przyjął całą winę na siebie z pokorną miną. - A to... Była moja pierwsza marionetka.
    Co jak co, ale on to był sentymentalny. I nigdy nie zapomniał kiedy właściwie otrzymał tą "zabawkę". Uśmiechnął się pod nosem, wspominając to wszystko.
    - Właściwie dlaczego pytasz? - zapytał zbierając się powoli z ziemi i otrzepując płaszcz.

    OdpowiedzUsuń
  65. Wspominał wszystko z coraz smutniejszą miną. W końcu wyciągnął znów główne części, wpatrzył się w nią z bólem i rzucił o ziemię. Uderzył obcasem buta o najmniej trwałe miejsce z wyraźną złością.
    - To tylko kawałek drewna i stek niepotrzebnych wspomnień. Nic ważnego. - głos o dziwo miał spokojny. - Wybacz moje maniery. Jestem Nicolas Blunt. Nic ci się nie stało?

    OdpowiedzUsuń
  66. -Listy obecności? -zdziwiła się Xan. To brzmiało jak szyfr, ale równie dobrze to wrażenie mogło być tylko złudzeniem. Zbyt dużo w ostatnim czasie myślała o tajnych organizacjach, co było zasługą częstego przebywania w towarzystwie Rothena. Chcąc nie chcąc, to i owo usłyszała.
    -Nie jestem pewna, czy chcę pamiętać wszystko. Obawiam się, że mogę mieć w przeszłości coś, co powinno pozostać zapomniane. A najgorsze jest to, że pewnym ludziom zależy właśnie na odkryciu tego, co będzie najbardziej bolesne. Kiedy tak bardzo się przy tym upierają, musi chodzić o jakąś trudną i niewygodną prawdę.
    Pokręciła głową.
    -Wiem, to brzmi jak teoria spiskowa. Ale kiedy kilka miesięcy temu zostałam uwolniona z podobnego idealnie szczelnego naczynia, pamiętałam tylko swoje imię. Xian'Aari Faeh Txanti Hi'Thvir.
    Zaśmiała się krótko, zanim nieznajoma zdążyła jakkolwiek zareagować.
    -I wiem, że niewiele osób potrafi to powtórzyć. Dlatego obecnie przedstawiam się jako Xan. A mogę w ogóle wiedzieć, z kim mam przyjemność i komu zawdzięczam szansę na ucieczkę?

    OdpowiedzUsuń
  67. Sadząc po minie Jade również nie przepadała za takimi kelnerkami. Blondynka jednak nie dała po sobie tego poznać. Odłożyła menu i cicho westchnęła bez konkretnego powodu. Znudzona, wodziła wzrokiem za przechodzącymi od czasu do czasu osobami. Nie była zbyt dobra w wymyślaniu tematów rozmowy, szczególnie z nowymi znajomymi, dlatego milczała.

    [Proponuję przyspieszyć akcję w restauracji lub zrobić jakąś drakę, bo wątek idzie nam zdumiewająco nudno.]

    OdpowiedzUsuń
  68. Dziewczyna w odpowiedzi na pytania tamtej, w pierwszej chwili mogła tylko bezradnie rozłożyć ręce. Co miała zrobić? Tego nie była tak do końca pewna, wiedziała, że powinna przynajmniej przez dwa tygodnie przebywać setki kilometrów od Mariusa i Rothena. Albo dłużej, bo chyba tym razem postanowili dostać się do pożądanych informacji każdym dostępnym sposobem...
    -Chyba muszę stąd uciec -odezwała się po dłuższej chwili niepewnie -Bo nadal ktoś może tu przyjść.
    Rozejrzała się po pomieszczeniu.
    -Dobrze znasz ten budynek?

    OdpowiedzUsuń
  69. Zanim wypiła pierwszy łyk posłuchała Jade. Coś było nie w porządku. Dyskretnie schowała mus czekoladowy pod stołem i poleciła to zrobić także rudowłosej. Musiała wymyślić jak stąd wyjść, by nie rzucać się w oczy. Pokazała Jadeite, że musi wolno osunąć się na podłogę, a Stormy rozłożyła swój płaszcz by zasłonić drogę od stoliku do wyjścia. Gdy tamta zniknęła jej z oczu przy wyjściu sama, wiele ryzykując, wstała i poszła szybkim krokiem w stronę wolności. Wybrała moment gdy żadna z kelnerek nie patrzyła.
    Udało się. Pobiegła w stronę znajomej.
    -Nie wiem co to było, ale coś mi mówi, że nie powinnam wiedzieć tylko uciekać- powiedziała ani na chwilę się nie zatrzymując.
    Ktoś wyszedł im z naprzeciwka. Owy brunet, którego wcześniej wepchnęła w kałużę.
    -Przyszedłem wyrównać rachunki- odezwał się i z pomocą trzech innych mężczyzn skutecznie zatarasował im drogę.
    -Ten to chyba z tych głupszych jest- mruknęła Stormy.
    Zamiast odpowiedzi usłyszała znajomy dźwięk. Tak, często go słyszała w dzieciństwie. Jej matka miała taki sam... rewolwer. Wyciągnął go przed siebie celując w białowłosą.
    Rozległ się głośny wystrzał, a za nim trzepot skrzydeł spłoszonych ptaków. Klienci w restauracji pewnie nie zwrócili na niego uwagi, bo byli w jakimś dziwnym otępieniu. Reszta nie miała czasu na przejmowanie się jedną postrzeloną osobą. Grupa odeszła triumfalnie chichocząc i gratulując brunetowi.

    OdpowiedzUsuń
  70. Powietrze poruszyło się nagle, tworząc mały, lodowaty wiatr. Zaczęło się. Czyż to nie najlepszy moment na przybycie? Na małą rzeź, kimkolwiek byłaby ofiara. Jeszcze jaz rozłożył dłonie i odetchnął, a echo rozniosło jego niespokojny, przyspieszony oddech. Złączył dłonie i zaczął cicho szeptać niezrozumiałe słowa, które z chwili na chwilę przybierały na tonacji. W końcu zamilkł na chwilę, po czym mamrotanie przemieniło się w stłumiony skowyt, a następnie cichy, przypominające odgłosy wydawane przez hienę, śmiech. Otworzył oczy. Trudno było nie dostrzec tego bezczelnego uśmieszku i zmiany koloru lewej tęczówki na czerwony. Rozłączył dłonie i w mig pojawiły się w nich dwa, małe sztylety. Śmiech po raz kolejny rozniósł się echem.
    - Zacznijmy w końcu prawdziwą zabawę - szepnął.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

"A imię jego będzie czterdzieści i cztery"

"Father, into your hands I commend my spirit"